RPG

Forum służące do grania w nasze kochane erpegi...

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#1 2009-08-27 13:31:30

 Lord_Wonski

Rycerz

3881983
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 381
Punktów :   

Sesja na forum...."Troll quest"

Widzę że pedobor nie daje rady odpalić nic więc w międzyczasie może spróbujemy walnąć małą krótką sesję opisówkę.

Zasady:
1. Posty mają być opisowe, opisywane itp. Długie posty i z detalami.
2. Postów nie można edytować (chodzi o wykonywane czynności, powiedziałeś że skaczesz z 100 metrowego klifu bez asekuracji, bear the consequences.
3. -No trollin, guyz.
    -O rly?
    -Rly.
4.ja walę posta, potem gracze, potem wy walicie posty w kolejności "wolna amerykanka". Łan maj post, łan jor post guyz.
5. Kto miał do czynienia z forumz rpg to wie o co kaman, kto nie niech zapyta się np kozaka albo mnie albo niech użyje freakin google i znajdzie jakieś forum z rpg i zobaczy jak to wygląda. Świat opieram na Warhammerze, bo znalazłem swój stary tekst z sesji na forum. Ogólnie to ma być krótka przygoda na rozgrzewkę, więc do świata, polityki i państw nie przywiązuję wagi. Taka prowincjonalna przygoda.
6. Możesz być kim chcesz, ale superman batman i reszta jest już zajęta. Prosiłbym bez przekoksowanych opisów typu "godlike mage wchodzi do wioski i rozwala karczmarza spojrzeniem" tylko o trochę realizmu.
7. gra kto chce, nie chcesz, wypierdalaj. Simple. Nikogo nie zmuszam.
8. Na kolorowo będę zaznaczał ważne miejsca i osoby (czyli interaktywne BNy i np. nazwy ważnych miast przedmiotów. Jak ktoś ma pytania to w osobnym temacie.
To chyba wszystko jak coś to dopiszę co trza.

EDIT MOCNY
9. Zapomniałem o dosyć ważnym punkcie. Czynności które wykonujecie są w tym samym czasie, równoległe. Czyli jeśli ja piszę że np gracz 1 rozmawia z karczmarzem, to gracz 2 może się przyłączyć do rozmowy ale nie może np zacząć rozmawiać z karczmarzem sam na sam. Wiadomka o co kaman.
8a. Bedę mocno edytował posty w wolnym czasie. dodawał jakieś informacje i podkreślał informacje na kolorowo. Zasady oznaczeń.
-na niebiesko osoby i miejsca, przedmioty
- tłustym drukiem , myśli , komentarze, dialogi
- na zielono ważne czynności, akcje podczas walki.

EDIT v. 0.2000 (w zasadzie 0.2100)
Na próśbę i po głębszym przemyśleniu kolejność jest niepotrzebna i jako taka zostaje zabita moją mistrzowsko wykonaną maczugą manufaktury "Shazza". Jak już poprawiłem w odpowiednim punkcie, wolna amerykanka. Yuppie, jankeeboyz!




Ostatnimi czasy do Behemsdorfu, samotnej wioski leżącej gdzieś na stokach Gór Środkowych w Ostlandzie, zjechało się wielu obcych.

Pierwsi przybyli uciekinierzy z dolin. Opowiadali o okropnościach jakie przyniósł ze sobą najazd chaotycznych hord, nazywany Burzą Chaosu. Siły Chaosu zostały pokonane pod Middenheim przez wojska Imperium, a sam Archaon mieniacy siebie Panem Krańca Czasów, przywódca hordy zbiegł pokonany z pola bitwy. Mimo zakończenia działań wojennych uciekinierzy pozostali we wsi, gdyż nie mieli dokąd wrócić. Północne połacie Imperium zostały spustoszone i splugawione przez Chaos. Nie mieli gdzie wracać...

Do wsi nazjeżdżało się też kilku osobników, w pewnych kręgach zwanych poszukiwaczami przygód. Jedni, jak szlachetnie urodzona pani, która zatrzymała się w gościnie u Derdehów trafili tu przez przypadek. Inni, jak niziołek Manfred poszukiwali pracy lub jak Dimi Stringer, starali się zabawiać gawiedź. Krasnoludzki najemnik Caleb, ku zaniepokojeniu mieszkańców, trafił do wsi uchodząc bandzie zwierzoludzi. Cel Axela był w miarę jasny, tak jak jego profesja - zarobić na kartach. Szlachcic Von Tarhema, jeśli wierzyć że ktoś o tak podejrzanym wyglądzie może być szlachcicem, przebywał w karczmie i jeśli miał jakiś powód, to był on owiany tajemnicą. W każdym razie łączyło ich jedno, przesiadywali w karczmie prowadzonej przez Hansa Derdeha i szwendali się po okolicy...



Karczma Hans Derdeh w Behemsdorfie

Największą sensację wzbudził jednak czarodziej, który przybył do wioski kilka dni temu. Przedstawił się jako Bruno Honerer i wypytywał o starą krasnoludzką kopalnię, położoną w górnej części doliny. Po uzyskaniu interesujących go informacji, których nie było zbyt wiele, a wśród których dominowało słowo "przeklęta", spakował manatki i wraz ze swym pomocnikiem wyruszył starym, zarośniętym traktem w góry.

Jak do tej pory nie powrócił, co przez starszych mieszkańców wioski zostało skwitowane stwierdzeniem w stylu "a nie mówiłem, kopalnia jest przeklęta. Z tamtąd się nie wraca". Teraz w karczmie, podczas wieczornych spotkań, ludzie mają nowy temat do plotek. A przybysze siedzą wśród nich i słuchają. Tylko czekać, aż w ich głowach zakiełkuje myśl o spenetrowaniu ponoć przeklętego, krasnoludzkiego kompleksu...

Ostatnio edytowany przez Lord_Wonski (2009-09-28 22:14:55)

Offline

 

#2 2009-08-27 19:17:38

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

Garazgrim, barczysty, niski nawet jak na swoją rasę krasnolud zjawił się w Behemsdorfie dopiero niedawno. On i jego bracia, z niedobitkami obrońców samotnej twierdzy Karak-Vlag, ciernia w boku armii Archaona, zostali zmuszeni do ucieczki z swojego dawnego domu przez nagły atak Scavenów, hordy, która od lat już wybija kolejne osamotnione fortece tej niegdys potężnej rasy.

Doswiadczenia wojny bardzo zmieniły Garazgrima. Niegdys rubaszny i otwarty, obecnie jego oczy spowijal jedynie smutek i wielka, mroczna pustka. To, co widziały te oczy, nie powinno być nigdy widziane przez nikogo, czy to krasnoluda, czy to człowieka, czy też elfa. Lecz Garazgrim miał już cel w życiu, jedyne co trzymało go jeszcze przy zdrowych zmysłach. Chciał pomscić tych, którzy padli, ofiarnie broniąc sztolni i korytarzy dumnej Karak-Vlag, ludzi z którymi dorastał, i których smierć oglądał.

Tymczasem jednak priorytetem było zapewnienie bezpieczeństwa tym, którzy ocaleli. Po odeskortowaniu dzieci i kobiet do bezpiecznego schronienia w Karak-Varn, Garazgrim ruszył na Północ, pożegnawszy się z braćmi, gdyż wiedział, że nie ujrzy ich już nigdy. Udał się tam, gdzie Chaos najsilniej zapuscił swe zepsute korzenie. Trafił w końcu do Behemsdorfu.

Gdy wszedł do wioski, skierował swe kroki ku miejscowemu zajazdowi, by wynająć miejsce do spania i wypić trochę krzepkiego ale. Tak też uczynił, pierwsze swe kroki kierując do barmana, by ten dał mu kufel czegos do wypicia. Zainteresowały go zwłaszcza pogłoski o jego pobratymcu, Calebie, którego też wypatrywał w tłumie przejezdnych.


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

#3 2009-08-27 20:01:21

 sunnyendrju

LetMeBeYourGuide

3974031
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 409
Punktów :   
WWW

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

Młody człowiek, nazwiskiem Hans von Weinreich, przybyły niedawno do Behemsdorfu wraz z karawaną kupiecką, w której zresztą zatrudnił się jako najemny ochroniarz, zaraz po otrzymaniu zapłaty za ochronę "zainwestował" ją w pobliskiej karczmie w jadło, doskonałe miejscowe piwo oraz wygodne miejsce do spania. Ostatnie kilka miesięcy mocno dało mu w kość i jedyne czego pragnął to miejsce, w którym mógłby w spokoju choćby kilka dni wypocząć.

Podczas wojny Hans służył jako młody żołnierz w jednej z cesarskich armii. Mając nadzieje na szybkie odzyskanie szlachectwa i chwały, którą niegdyś szczycił się jego ród. Jednak nie dane mu było wykazać się w żadnej wielkiej bitwie, gdyż jego oddział wyznaczony został do obrony jednego z najbezpieczniejszych posterunków w północnej części Imperium.

Szlachectwo Weinreich'ów zostało im odebrane przez cesarza, gdy dziadek Hansa, Grueber uwiódł żonę ówczesnego cesarza, a ta skruszona po kilku dniach wyjawiła wszystko swemu małżonkowi, błagając o wybaczenie.

Teraz młody Weinreich rzucając na szale swoje życie, próbuje odzyskać honor i odzyskać tytuł szlachecki, jak również i niemałych bogactw (a przynajmniej taką ma nadzieję). Przebywając już kilka dni w Behemsdorfie, zaczął nastawiać uszy na miejscowe pogłoski na temat przeklętej kopalni krasnoludów.  Owego ranka, podobnie jak wcześniej wszedł do głównej izby i podążył w stronę znajomego już barmana, w nadziei napicia się piwka i być może dowiedzenia się czegoś nowego.

Ostatnio edytowany przez sunnyendrju (2009-08-27 21:36:10)


Bum bum, walking like a love machine,
I am the hardest thing you ever seen,
Bum, I am the Machomen of your desire,
I was born to set the girls on fire.
https://i.imgur.com/sWNzj2y.jpg

Offline

 

#4 2009-08-27 21:00:31

 Lord_Wonski

Rycerz

3881983
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 381
Punktów :   

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

Ranek był dosyć chłodny, i jak to bywa w górach, wietrzny i wilgotny.
- "Zimno, wieje i wilgotno. Jeślisz jeszcze by było cimno, to bym rzekł iż to twa stara, Axel!" -  rzekł tubalnym głosem krasnolud Caleb, aż zadrżały puste szklanki i butle w szynkwasie, po czym rzucił na stół trzy dupki.
- "Kiedy, oj ,kiedy nauczysz się Caleb, że w ryj za takie inscynuacje dają przegrani?" - człowiek poparł swoje słowa silną karetą z asów, po czym poprawił swoje okulary (mimo że popularne w niektórych miastach, na wsi były nadal modną atrakcją), i zgarnął parę sztuk złota, które były pulą tej partii. Krasnolud był koloru purpury, modnej ostatnio wśród pań na wschodzie oraz w stolicy.  Oprócz tego karczma nie posiadała wielu biesiadników. Może to pora, a może to wygląd karczmy spowodował taką sytuację, chociaż nieprzydatna pedantyczność karczmarza i to, że w okolicy nie było wybitnie nic, co mogłoby przyciągnąć gawiedź były też swoistymi powodami.

Karczma nie była wybitnie brzydka, jednak o poranku, jak każda dziewka, prezentowała się nie najlepiej.
Brudna podłoga nie była dobrą nazwą na tę próbę zatrzymania błota deskami, co powodowało iż co rano domieszka błota w tej mieszaninie była niebezpiecznie większa niż drewna. Wczorajsze wspomnienia w postaci pustych butelek i obitych kufli nadal leżały pomiędzy stołami. Jednak lada oraz półki z napojami lśniły tak, że można się było w nich nie tylko przejrzeć, ale też zdecydowanie przybrać kolor skóry bliższy ludziom pustyni, tak były czyste.

Hans czyścił właśnie z namaszczeniem ostatni kufel, gdy krasnolud siedzący przy ladzie poprosił o następne piwo. Oprócz Caleba i Axla grających co rano w karty, karczmarz miał dzisiaj jeszcze 2 nowych gości. Jednym z nich był ten dosyć przybity krasnolud o imieniu Garazgrim, który przebywał już w karczmie jakiś czas. Drugim był immiennik karczmarza, człowiek, z którym karczmarz już trochę się zaprzyjaźnił.
"Khrasnoludy to poważna sphrawa" Pomyślał Hans. "besser nie zaczepiać go tak z rhana, ja" wyszeptał pod nosem Hans i podał mu jego zamówione piwo.
-"Helga! Raus na dół! Pozbiehrać thrzeba po wczohrajszym, złaź natychmiast! Tylko schnell!" - krzyknął w głąb schodów na lewo od lady, gdzie jego żona, Helga, była zajęta pewnie czynnościami porządkowymi na piętrze karczmy.

Karczmarz, około 40 letni ludzki mężczyzna, nie wykazujący się żadnymi cechami szczególnymi jeśli chodzi o wygląd i siłę fizyczną, za to ze strasznym akcentem we wspólnym, co się rzadko zdarza, który nie wiadomo czy pochodzi z wady wymowy, czy może z języka z dalekich krajów, z których pochodził, był zdecydowanie elementem który nie pasował do tego miejsca. Zawsze elegancki, z fartuchem i dziwacznymi paskami przerzuconymi przez plecy i przypiętymi do spodni, które nazywał "Hosenthregehrami" i które zwracały uwagę publiczności i tak już skupionej na tym dość cudacznym człowieczku.

Teraz Hans wziął butelkę z jakimś trunkiem, zaczął wycierać ją zaciekle swoją firmową słynną szmatą z wielkim wyhaftowanym "H" po obu stronach, której biel zostawiała w tyle nie tylko liche uzębienie pospolitych ludzi, ale mogła się równać z pobliskimi szczytami gór, co było już nie lada osiągnięciem. Hans zagaił i wdał się właśnie w poranną pogawędkę ze swoim imiennikiem, jednak nie poprzestawał w zdzieraniu szkła z butelki.

Offline

 

#5 2009-08-27 21:30:39

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

Poranek Garazgrim powitał jak zawsze, to jest przywdziewając swój popielaty płaszcz, pod którym nosił dwa rzemienne pasy przerzucone przez piers (jeden z nich trzymał kaburę, do drugiego zas przytroczony był woreczek z najprzedniejszym prochem, jaki wytworzyć potrafiły laboratoria krasnoludzkie). Najpierwej jednak ubierał on swoją krotką, lekką, lecz zadziwiająco wytrzymałą katanę, która zwiedziła z nim niejedną miescinę, zdecydowanie też na 'doswiadczoną' wyglądała. Przed opuszczeniem pokoju wyjrzał jeszcze przez okno, pogładził brodę, i ruszył na parter, by wypić cos na dobry początek dnia.

Garazgrim łypnął na Caleba, gdy ten psioczył na czym swiat stoi (chociaż słuchając go można było odniesć wrażenie, że swiat nie tyle stoi, co leży, pełniąc usługi seksualne dla bandy brudnych trolli), przegrywając kolejną partię. Odgarnął ręką płaszcz, którego poła zdołała już nabrać barwy podłogi, i podrapał się po swojej kruczoczarnej brodzie (z której, nawiasem mówiąc, był całkiem dumny - gęsta, zapleciona w 3 grube warkocze przepuszczone przez zdobione bransolety - była chyba jedyną pozostałoscią dawniej bogatszego ubioru, której pieczołowicie strzegł - obok swego topora i pistoletu skałkowego).

"Piwa, na Grimnira!" - krzyknął, mocno uderzywszy o blat pustym kuflem po jednym, potężnym łyku złocistego trunku, którego resztki zaczęły spływać po jego okazałej brodzie.

To powiedziawszy, wrzucił do kufla monetę, po czym odwrócił się do grających przy stole.

"Niech mnie kule biją, jesli to nie krasnoludzkiego chwata tam widzę!" - krzyknął donosnym głosem - "Podejdźcie no tu i dajcie sobie postawić kufel tego scierwa, które oni tutaj zwą >>Ale<<, hah!" - zarechotał, machnąwszy na Caleba ręką...

Ostatnio edytowany przez Grumnir_Obcisłousty (2009-08-27 22:08:52)


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

#6 2009-08-27 22:24:54

 sunnyendrju

LetMeBeYourGuide

3974031
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 409
Punktów :   
WWW

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

Kiedy tylko Hans wszedł do głównej izby, odgarnął swoje kruczoczarne włosy, po czym uważnie się rozejrzał i widząc karczmę w stanie ogólnego nieładu jak zresztą co dzień, ruszył swobodnym krokiem ku barmanowi, roztrącając leżące wszędzie butelki i potłuczone kufle.

Tego ranka otulony był on szarym, lekko znoszonym płaszczem, gdyż poranek nie należał do najcieplejszych. Jak zwykle założony miał swój rodowy złoty pierścień, będący pamiątką rodzinną przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Do pleców przytroczony miał dwuręczny miecz, przy szerokim skórzanym pasie sztylet wraz z sakiewką. Lekkim uśmieszkiem przywitał dwóch stałych bywalców, krasnoluda Caleba i człowieka Axela jak zwykle rano grających w karty. Z pewną dozą niezadowolenia rzucił spojrzenie na potłuczone szkło leżące na zabłoconych dechach. Powodem było jedno z jego zachowań, otóż ilekroć "miał w czubie" rozpoczynał niezwykle długie i nudne wywody na temat swego szlacheckiego pochodzenia i niesprawiedliwości, jaką spotkała jego rodzinę wykonując przy tym zamaszyste ruchy kuflami, szklankami, butelkami i wszystkim co miał pod ręką, co w większości przypadków kończyło się lądowaniem tych przedmiotów kilka metrów dalej i wiązało się to z dodatkowymi kosztami związanymi z potłuczoną zastawą.

Słysząc głośne przekleństwa wychodzące z ust krasnoluda, zakrzyknął: "I jak tam Caleb?" -zaśmiąl się-  "Znowu przegrałeś!"

Poprawiwszy sobie tym humor, ruszył w stronę lady.

"Guten Morgen, przyjacielu!" - powiedział Hans - "Jakże miewasz się w ten rześki poranek? Widzę, że owa dwójka stanowi twoich stałych klientów" - roześmiał się - "Nalej mi kufelek tego co zwykle, Hans" - powiedział rzucając monetę na wypolerowaną ladę.

Rozmawiając z karczmarzem, kątem oka zauważył nową twarz należącą do niskiego krasnoluda, będącego dumnym posiadaczem pokaźnej brody.Gdy ten podszedł do lady i zamówił piwo, zaciekawiony zagaił:
"Hmm, witam Cię szanowny krasnoludzie. Jakież to powody sprowadzają cię w te strony?"


Bum bum, walking like a love machine,
I am the hardest thing you ever seen,
Bum, I am the Machomen of your desire,
I was born to set the girls on fire.
https://i.imgur.com/sWNzj2y.jpg

Offline

 

#7 2009-08-27 23:31:55

 Lord_Wonski

Rycerz

3881983
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 381
Punktów :   

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

Karczmarz, po krótkiej pogawędce z Hansem, udał się po schodach na górę w celu odkrycia, co jego miłość życia robi na górze. Wchodząc po schodach, odwrócił się by spojrzeć na izbę. Zauważył, że Caleb, który jak co ranek przegrał w poranną partyjkę kart, przysiadł do nowego przybysza. Nadal wściekły jak osa, Caleb rzucał mięsem i wymyślał na Axla coraz to nowe przekleństwa wtrącając krasnoludzkie słowa. Do Garazgrima zagadał również Hans. Axel nadal siedział w spokoju i bawił się jak zwykle obracając sztukę złota między palcami i podrzucając ją do góry.
"Eh, spokojny pohranek" pomyślał karczmarz.

Po jakimś czasie na dół wtoczyła się z gracją i impetem naprawdę sporej kuli armatniej Helga, pełniąca w karczmie funcję kelnerki, sprzątaczki oraz wykidajło. Kobieta ta nie chwaliła się wiekiem, a nie było też niczego, co wskazywałoby na chociaż przybliżoną liczbę. Chodzą słuchy, że ktoś kiedyś podczas większej popijawy we wczesnych czasach karczmy ktoś podsunął pomysł, by przeciąć Helgę i policzyć słoje, bo na tak wielkie obiekty nie znajdzie się inna metoda. Nic o tym bliżej nie wiadomo, a Ci, co znają tę historię nie za bardzo są chętni o tym opowiadać. W każdym bądź razie teraz w okolicy od tego czasu jest znana jako Żelazna Helga, a patrząc na owoc jej długoletniego związku, Jedyne dziecko Amidalę, przydomek ten nie dotyczy dziewictwa.

Tak też jak to każdego poranka Helga udała się zbierać wspomnienia wczorajsze za pomocą miotły, która wzbudziłaby zazdrość niejednej czarownicy, jeśli chodziłoby o moc nośną oraz udźwig,  udowadniany przez samą Helgę raz po raz opierającej się na niej. Helga przechodząc już sprawiała że podłoga po części sama oczyszczała się z błota, a stoły same przesuwały się na swoje miejsca. Czar i urok pani zajazdu sprawiał, że karczma jakby sama wiedziała co robić. Po dziesięciu minutach karczma wyglądała znacznie lepiej, choć nadal odbiegała od standardów...wszelakich.

Wśród towarzystwa w karczmie niewiele się zmieniło. Nie wiadomo kiedy Von Tarhema pojawił się przy stole, przy którym siedział Axel i bujał się na krześle. Rozmawiali o czymś, Axel jednak nie przestawał się bawić swoją monetą. Von Tarhema pokazywał jakiś papier Axlowi, ten jednak był tym nie zainteresowany.

"Już czas"- szepnął niziołek siadając obok lady blisko Hansa.
"Czas na co?"- zapytał Hans, zauważając że karczma zaroiła się momentalnie. Większość stolików była pełna, większość jak nie całość stanowili umorusani robotnicy z miejscowych kopalni, farm i słynnych w tych terenach wykopy gliny, nadal dochodowy interes w czasach ceramiki.

Helga, widząc taką liczną ciżbę, postanowiła wezwać pomoc. Ruszyła w stronę schodów, swoim anielskim barytonem zawołała "Hans! Stary capie! Złaź na dół! Wiesz że jest przerwa w robocie, cymbale? Zawołaj też Amidalę!".

Wtedy Hans oraz Garazgrim wiedzieli, na co "już czas". Byli w tej karczmie już parę ładnych dni, jednak nie byli w stanie zobaczyć jeszcze atrakcji lokalu, z prostego powodu. Atrakcja była aż do wczoraj na wyjeździe w pobliskim mieście.

Wtedy ujrzeli ją. Dziewczynę o włosie ognistym jak ogon feniksa, nogach smukłych i przedniej talii. Chód jej sprawiał, iż krew biesiadników grzała się tak, że większość z nich rzucała się na piwo by w wymianie ciepła wrócić do stanu równowagi. Niektórzy nawet nie byli w stanie trafić kuflem do japy, choć ta była otwarta ze zdziwienia, że taka boginia chodzi w tej dziurze i pracuje jako kelnerka. Oczy jej były też wyjątkowe, tajemnicze, a złoty ich kolor na tle ognistych włosów sprawiał wrażenie, iż to one są ogniskiem tego pożaru który tutaj tańczy z gracją między stołami. Dziewczyna przypominała ogień tym bardziej, że tak jak on nie mogła ustać w jednym miejscu. Jej dorodna postać można by było podsumować zdaniem, iż mogła by nieść tacę nawet bez użycia rąk, co sprawiało, że większość z mężczyzn siedzących i odbierających piwo miało niemałe trudności z patrzeniem w lico kelnerki.

W wielu karczmach taka bogini spotkałaby się z liczną liczbą adoratorów, klepnięć w jędry zadek podczas przechodzenia między stolikami i innych, czasem mocniejszych zalotów. Tutaj jednak Amidala nie miała szansy czegoś takiego doświadczyć. Jej matka, Żelazna Helga, pilnowała jej bardziej niż piwa które trzymała w rękach, co często powodowało małe tarcia między klientelą a kaczmarką.

Nasi bohaterowie dali się ponieść otaczającej ich atmosferze i oglądali całe przedstawienie oraz główną postać, Amidalę.

Offline

 

#8 2009-08-28 00:05:44

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

"U nas w Karak-Vlag to robili dziołchy, nie to Umgak co tutaj. Niby to ładne, a brody ni ma." - Rzekł ze znawstwem Garazgrim, uważając jednak, by nie usłyszała go Helga (smierć miała przyjsć ze strony wstrętnego pomiotu Chaosu! Nie żeby Helga go poniekąd nie przypominała, jednak brak trzeciej nogi albo odstających macek sprawiał, że zakwalifikowanie jej jako stworzenia Slaneesha było jedynie domysłem).
Jak inni bywalcy baru nie mógł jednak oderwać oczu od kelnerki, gdy ta podawała mu jego trunek, który wychynął jednym haustem, w jego mniemaniu kończąc dyskusję.

"Blurp." - beknął odgłosem, który przywodził na mysl ryk baterii dział imperialnych, po czym zwrócił się do Caleba - Słyszałem, żes brachu się ze zwierzoludźmi w okolicy napotkał. Psiakrew, Grizal tego diabelstwa to nawet dla psa na strawę się nie nadaje! Źle to, że się pojawili. Tutaj same dziatwy, starcy, żadna z tego armia, a z wiochy żadna twierdza... Nie to co u nas, w górach! - tutaj oczy Garazgrima lekko odpłynęły, lecz szybko się opamiętał, i zawoławszy Amidalę, by dolała mu piwska, znów zerknął na Caleba - A gdzieżes się na nich napotkał?

Ostatnio edytowany przez Grumnir_Obcisłousty (2009-08-28 00:10:02)


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

#9 2009-08-28 16:03:47

 Borwol

MG

7743284
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 533
Punktów :   -1 
WWW

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

Crom Viedelberg nie rzucił się w oczy nikomu wcześniej. Do Behemsdorfu dotarł dziś z samego rana i nie wadząc nikomu usiadł przy barze, odziany w długi, czarny płaszcz z kapturem, unikając wzroku postrachu okolicznych pijaków- Helgi. Z uwagi na liczbę nowo przybyłych do miasta i swój raczej przeciętny jak na człowieka wzrost, nie zwracał na siebie zbytniej uwagi. Siedział tak sobie cicho rozmyślając o jakichś ważnych sprawach, gdy nagle pojawiła się Amidala, co chwilowo zaburzyło jego koncentrację. Odruchowo pogładził łysinę i wyrównał wąsy, uśmiechając się do siebie na myśl o obfitym biuście panienki, po czym chrząknął głośno przypominając sobie o zadaniu jakie mu polecił Boris. Todbringer nie lubił kiedy się zwlekało z wykonaniem zadania. A sprawa była pilna. Władca Middenheimu posłał Croma, podobnie jak około dwudziestu innych swoich szpiegów aby sprawdzili, czy wycofywanie się wojsk Archaona to aby nie blef. Po śmierci wielkiego teogonisty Boris zrobił się lekko drażliwy. Pomimo to Viedelberg sam napotkał jedną z band zwierzoludzi, która nie wyglądała raczej na wycofującą się. Pogłoski, które usłyszał o Calebie tylko pogłębiały obawy...
"No właśnie... Gdzie was napadli?"- Mężczyzna w średnim wieku zrzucił kaptur z głowy-"Nazywam się Crom i mnie również bardzo interesuje Twoja historia. Sam minąłem dwa dni temu jedną taką bandę wracając z Middenheimu. Z przyjemnością posłuchałbym opowieści  o tym jak mężnie umknąłeś tamtej..."- piwne oczy Croma same pomknęły za słodko kołyszącymi się biodrami kelnerki.-"... zgrai bestii chaosu"- dokończył mlaskając z zachwytu ukształtowaniem pobliskiego 'terenu'.


-knock! knock!
*Who's there?
-Me! I'll kill You!!
http://orig11.deviantart.net/8b20/f/2008/232/2/a/warhammer_signature___goblins_by_tapik.jpg
Anyone who has a family, a lover, or just doesn't want to get hurt, get outta here!
WOMEN TOO!
I prefer not to hit girls!

Offline

 

#10 2009-08-28 19:52:05

 sunnyendrju

LetMeBeYourGuide

3974031
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 409
Punktów :   
WWW

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

"O w Morde!" - zakrzyknął głośno Hans - "Cóż to za niebiańska istoty kroczy pośród nas, podając nam ten złocisty eliksir!" - po czym nie kryjąc się uważnie zmierzył wzrokiem postać kelnerki, zaczynając od dorodnej dziewczęcej piersi, niesamowicie kształtnym tyłku i zakończywszy na smukłych długich nogach.
Cóż za dziewka! Gdybym tylko miał sposobność... - zaczął odpływać w świat marzeń.

Na ziemię sprowadziło go głośne beknięcie i niegodziwe, jak sądził, ocenienie Amidali przez krasnoludzkiego znajomego Caleba.
Typowy krasnolud, nie będzie mu się podobać nic do czego nie musi wchodzić z kilofem i pochodnią - i zaczął wyobrażać sobie postać krasnoludzkiej kobiety. Powstrzymując odruch wymiotny, starał się ponownie skupić na zgrabnym tyłeczku kelnerki podającej akurat piwo przy sąsiednim stoliku, jednak przed oczami nadal widział obraz niskiej, napalonej, grubej i brodatej krasnoludki. Sprawiło to, że poczuł niespodziewanie nadmierną chęć do rozmowy. "Drogi krasnoludzie nie sądzę, aby wasze kobiety miały jakiekolwiek szansę z tym aniołem" - powiedział słabym głosem i lekko pobladły na twarzy - "Jak już zauważyłem znasz obecnego tu Caleba, więc może raczysz się przedstawić?" - widząc podchodzącego mężczyznę w ciemnym płaszczu, natychmiast dodał - "Dzisiejszy dzień obfitować będzie widzę nowymi znajomościami" Uważnie wysłuchał tego co miał do powiedzenia nieznajomy i dodał "Widzę, że nie tylko ja interesuję się ostatnimi wydarzeniami, chętnie również posłucham o tej trzodzie chaosu. Imię me to Hans von Weinreich." - rzekł zawieszając wzrok na biodrach kelnerki i natychmiast zamówił kolejne piwko. - "A więc może teraz nasz szanowny krasnolud raczyłby wyjawić swe imię?"

Ostatnio edytowany przez sunnyendrju (2009-08-28 19:54:08)


Bum bum, walking like a love machine,
I am the hardest thing you ever seen,
Bum, I am the Machomen of your desire,
I was born to set the girls on fire.
https://i.imgur.com/sWNzj2y.jpg

Offline

 

#11 2009-08-28 20:05:58

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

"Zwą mnie Garazgrim, człeku, imię, na dźwięk którego niejeden psubrat z większą iloscią nóg niż jajec mykał z powrotem do tatusia i mamusi na Dalekiej Północy w podskokach!" - rzekł ze swadą krasnolud, czekając, aż Caleb dopije swoje piwo, żeby opowiedzieć mu o swoich przygodach ze zwierzoludźmi, oraz gładząc swą smolistą brodę - "Waszmosc jednak nie wyglądasz na człeka, co w wielu bitwach zdołał się zaprawić. Ah, ale co tam, wasza rasa taka, że każden jeden do drugiego podobny!" - żachnął się, po czym pociągnął głębokiego łyka piwa, stukając mocno kuflem o blat baru, wylewając sporą jego zawartosć na swoje i towarzyszy napitku ubranie - "Nazwisko masz człeku po ludzku szlachetnie brzmiące, lecz orszaku twego nie widziałem... Dziwny z pewnoscią z ciebie jegomosc."

EDIT: orty -.-

Ostatnio edytowany przez Grumnir_Obcisłousty (2009-08-28 20:07:26)


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

#12 2009-08-30 02:07:47

Szary

Rycerz

6998209
Zarejestrowany: 2009-08-22
Posty: 359
Punktów :   

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

- mmm... - oczy otwierały mu się z trudem jakby przesuwał kamień młyński ,a nie powieki - niech skona w męczarniach ten kto powiedział ,że ta mieścina będzie cicha i spokojna... jego myśli przerwał wrzask - ehh... ta kobieta, Helga!! jak można tak hałasować?! Przekułbym ją jak prosie gdyby nie to ,że to ona dba o porządek w tym chlewie... - od poirytowania głowa znowu zaczęła go boleć - i jeszcze do tej dziury przybywają Ci wszyscy głośni uchodźcy i poszukiwacze przygód. Za co?! hmmm... - pomimo złego humoru musiał jednak przyznać ,że ta sytuacja miała swoje plusy - ta malownicza zgraja w idealny sposób maskuje moją obecność. Żadnych niepotrzebnych pytań ani nieufnych spojrzeń... jeszcze nigdy nie udawałem osoby pokrzywdzonej przez armie chaosu. - W wynajętym pokoju rozniósł się cichy chichot. Trwał on kilka sekund po czym w izbie znowu zapadła cisza.
- ehhh... - delikatny głos przerwał cisze - ile ja już tu leżę? hmm... będą już chyba dwa dni. Nawet dla tego niezbyt rozgarniętego karczmarza może wydać się podejrzane ,że jeszcze nie wyszedłem z pokoju. Chociaż... - przypomina sobie jak przybył do tej wsi. Ciemna, zimna noc która gnębi podróżnych przelotnym deszczem, postać odziana w kobiecy czarny płaszcz płynnym krokiem przechodzi miedzy domami trzymając dwie duże torby jedna w każdej ręce.. Wchodząc do karczmy nie pokazuje twarzy. Próby rozmowy lekko przysypiającego karczmarza kwituje krótko, mówiąc je jest już bardzo zmęczonym podróżnym i płacąc za tydzień z góry. Wyciąga zza płaszcza kilka monet odsłaniając gładką dłoń z drobną kobiecą bransoletką. - ahh no tak. Na co ja liczę?! Dobrze jeżeli on pamięta ,że mi ten pokój wynajął.
Postać leżąca jak dotąd nie ruchomo na łóżku które znajdowało się w części pokoju do którego słońce jeszcze nie dotarło, powoli zaczęła się ruszać. Pod wpływem leniwych bardzo subtelnych i płynnych ruchami z cienia wyłoniła się smukła sylwetka. Postać ubrana była w luźną koszule i spodnie. Na palcu lewej dłoni, prawej ręce oraz szyi błyszczała w słońcu srebrna kobieca biżuteria. Stojąc nad łóżkiem rozciągnęła się z kocią gracją i z kobiecą powabnością ruszyła w stronę jednej z toreb które przyniosła ze sobą. Twarz postaci była lekko przysłonięta przez nieco  rozczochrane czarne włosy które po bokach  kończyły się przed ramionami a z tyłu awangardowo wycieniowane i farbowane na biało oraz czerwona pasemka sięgały do połowy łopatek. Spod grzywki trochę za skroń wybijały się pięknie oprawione czarne niczym bezgraniczna pustka oczy... które pochłonęły niejedno już serce. na gładkich i delikatnych licach malował się lekkie zamyślenie ,a na pełnych malinowych ustach przekorny uśmiech...
- hmmm... Biorąc pod uwagę jak prezentuje się aparycja tutejszych mężczyzn nie byłoby zbyt wskazane ,abym za mężczyznę tu uchodził. Hałaśliwe i natrętne kobiety to ostatnia rzecz jaka jest mi potrzebna w odpoczynku po ostatniej robocie... - dłoń postaci łapie się za jeszcze niezaleczoną ranę na boku - jeszcze dzień i będę jak nowy. - myśl przerwała ten cichy monolog - ahh a co do mojego tutejszego wyglądu lepiej będzie zostać kobietą. Łatwiej idzie mi odstręczać nachalnych mężczyzn niż kobiety... przecież inaczej traktuje się kobietę ,a inaczej damę, a kto tego nie rozumie lepiej niech pilnuje swojej krtani. - w pokoju znowu rozległ się cichy śmiech.
Przeglądając zawartość torby smukłe dłonie wyciągają z niej perukę z burzą czarnych włosów, delikatną bordową suknię , zestaw do charakteryzacji i trochę biżuterii. Na widok złotego wisiorka z rubinem oczy lekko się rozszerzają ,a na twarzy pojawia się złowieszczy wyraz.
- Szlachectwo, tytuły! Na co to komu ?! Prawda panie Hrabio? W objęciach śmierci wszyscy jesteśmy sobie równi. Liczę ,że to ostatecznie zrozumiałeś. Władza... tylko zaślepia. Taka nierozwaga. Nieładnie było za plecami żony spotykać się z prostytutkami. Prawda panie Hrabio? W życiu nie liczą się tytuły ,a umiejętności które udało nam się posiąść! - Wyraz twarzy ze złowieszczego stał się zniesmaczony. - Znowu stare wspomnienia... dość!
Przygotowując się niczym aktor przed występem dopasowuje każdy element stroju. Nakładając lekki kobiecy makijaż ,ukrywając nietypową uczesanie pod peruką i zakładając odpowiednio przygotowaną suknie podkreślającą smukłość sylwetkę otrzymuje w rezultacie młodą ludzką kobietę o oszałamiającej urodzie.
- zobaczmy wiec co ta zabita dechami mieścina ma do zaoferowania Salesowi... - mówiąc te słowa powabnym krokiem wychodzi z pokoju udając się w stronę głównej izby. Gdy do niej dociera rzuca spojrzeniem po sali i wybiera najczystszy stolik zasiadając jak na dobrze wychowaną kobietę przystało.


http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:atSWsjQt_R80VM:http://img.qj.net/uploads/articles_module/129241/tenchu4.jpg?301808&t=1

cały EXP jest mój !!

Offline

 

#13 2009-08-31 08:37:56

 Harold Z.

According to this, you are a heretic

6235025
Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 266
Punktów :   
WWW

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

Karczma była tak zatłoczona, że wejście jeszcze jednej, dodam że raczej drobnej zakapturzonej postaci, nie zwróciło specjalnej uwagi zebranego ludu. Smukła sylwetka w ubiorze podróżnika (wysokich brązowych butach, skromnym lecz gustownym ubiorze w kolorze płaszcza), nieco znoszonym lecz solidnym oraz łukiem na plecach, który niejedno już widział i niejedno już ustrzelił co potwierdzają nacięcia w kształcie krzyżyków - tyle można zobaczyć na pierwszy rzut oka. Maegith, bo takież jest imię owej osoby, siada przy barze zdejmując kaptur,  odgarnia jasne długie włosy z twarzy odsłania przy okazji przenikliwe zielone oczy - oczy łowcy, który spędził kawał czasu wśród natury zajmując się swoim rzemiosłem.
Witaj szefie! - zagaił przyjaznym, cichym i nieco zachrypniętym głosem. - Jak widzę interes się nieźle kręci. Zresztą czemu się tu dziwić, masz tu jedyny cudny klejnot w promieniu wielu staj. -  Mówiąc to skupia wzrok na pełnych kształtach Amidali.
Chcesz wiedzieć co mnie tu sprowadza? Dobrze powiem Ci. Wy ludzie nazywacie to samotnością. Gdy hordy Chaosu rozlały się po królestwie aż do Middenheim, ja eskortowałem karawany z uchodźcami, albo z towarami, n'importe quoi jak to mówią w pewnym dalekim kraju. Kto płacił mnie i mojej drużynie, ten mógł mieć pewność, że jego ładunek zostanie dostarczony. A powiem Ci - było nas sześciu, ale chciałbyś mieć sześciu takich w swojej zabłoconej karczmie gdyby przyszła tu kompania zbójców. W każdym razie - nieszczęście innych stało się okazją dla wszelkiej maści ścierwojadów usiłujących okradać szukających schronienia mieszkańców. Żałosne jakimi ludzie potrafią być zwierzętami. Widzisz te krzyżyki na moim łuku?  Kończąc swą kwestię prezentuje łuk - dobry przykład kunsztownej, elfickiej roboty.
- Każda kreska to jedna dusza więcej na tamtym świecie. A dlaczego pogrupowałem ich w pary tworząc krzyżyki? Cóż chciałem żeby każdy z nich miał towarzystwo. - zaniósł się tutaj cichym nieco ochrypłym od deszczowej pogody śmiechem.
-Niestety pewnego dnia trafiła kosa na kamień. Walczyć ze zbójcami to jedno ale ze spaczonymi oddziałami tworów Chaosu to drugie. Nasz ładunek przepadł, łącznie z zapłatą i całą moją drużyną... Mimo że od tego zdarzenia minęło sporo czasu, mnie wciąż to prześladuje w nocnych marach. Bezlitosna rzeź osób, które uważałeś za przyjaciół, ginie przeszywana strzałami, rozcinana przez miecze i topory dzierżących je plugawych dłoni. Wtedy coś sobie obiecałem - za każdego mojego przyjaciela na moim łuku pojawią się kolejne dwa krzyżyki złożone ze stworów Chaosu - razem daje to dziesięć. Na pamiątkę tych których nikt mi już nie zastąpi... A teraz dobry barmanie, bądź łaskaw uraczyć mnie swym najlepszym winem. - mówiąc to kładzie na ladę kilka złotych monet. I wiesz co jeszcze Ci powiem? Tak bardzo chciałbym zapomnieć...

edit: orty >_<

Ostatnio edytowany przez HaroldZolter (2009-08-31 18:10:28)


Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

Offline

 

#14 2009-08-31 22:52:35

 Lord_Wonski

Rycerz

3881983
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 381
Punktów :   

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

Większość zanurzyła się w rozmowach albo w natarczywym patrzeniu na Amidalę. Powietrze w karczmie robiło się dosyć ciężkie, a dosyć ciepła jesień powodowała, iż to już dosyć ciężkie powietrze wspięło się dzięki temperaturze na zupełnie nowy poziom. Poziom, który mozna określić dosyć dobitnie z krasnoludzkiego "Wethpitha", co mozna przetłumaczyć jako "gęsty śluz, który wydobywa się z organów rodczych kobiety podczas dni płodnych". Może to gorąca temperatura, może to gorąc buchająca od wielbicieli Amidali, a może to gorąc samej kelnerki spowodowało to co, stało się tak nagle.
Gdy Amidala podawała trunki Axlowi i Von Tarhemie, Axel powiedział coś do kelnerki z dosyć "zbereźnym" uśmiechem, jak to ocenił Hans, który sam dosyć zbereźnie spoglądał na lekko odsłonięte teraz prawe udo dziewczyny, na którym zauważył dosyć sporej wielkości pieprzyk. Nie on jeden spoglądał na kelnerkę oczywiscie. Krasnolud Caleb patrzył na nią mrucząc "Może brody nie ma, ale te bukłaki eh! Jak bym ją tak tam na zapleczu..mhrmh"- nie krył się ze swoimi zamiarami krasnolud.
Amidala po wypowiedzi Axla chyba trochę się zdenerwowała, bo jej twarz przybrała kolor jej włosów. Odwróciła się i udała się w stronę lady szybkim krokiem.
Niziołek odwrócił głowę w stronę schodów, jakby coś usłyszał. Zauważył kobietę z kruczoczarnymi włosami, z gracją i lekkoscią schodzącą ze schodów. Była to dosyć zimna lekkość, ta z serii pogardy do podłoża, co było dosyć zrozumiałe. "Niezła sztuka" szepnął niziołek do Hansa. " Co prawda nie Amidala ale.." Niziołek nie zdążył do kończyć, ponieważ przerwał mu okrzyk strachu, który wydał Von Tharema przewracając stół i rzucając się na podłogę. Był też dobry powód jego zachowania, ponieważ jego ubiór w okolicach klatki piersiowej płonął dosyć dymiacym, siarczystym ogniem. Płomień zdawał się być dosyć silny, ponieważ od razu zajął się stół od spadającej iskry z ubrania szlachcica. Ciżba wstała i z przezornością godną mistrzów intryg ruszyła do drzwi, które były jak każdy mógł się domyslić, co najwyżej jednoosobowe. Ogień jednak nie zdawał się rozprzestrzeniać poza stół i szlachcica. Helga poleciała na zaplecze wołając "Hans! Ty jełopie! Wody nasza nędzna karczma się pali! Gdzie wiadro? gdzie to holerne wiadro!" Axel który wydawał się nie być zaskoczony tą sytuacją, ze swoją pozą nikczemnika, zaczął ze śmiechem gasić Von Tarhemę. Ten nie okazał wdzięczności. "Chuj ze mną! Ratuj papiery, Axl. Papiery do kurwy nędzy!", ryknął szlachcic zdzierając z siebie resztki płonącego ubrania. Axl nadal śmiejąc się z całej sytuacji, beztrosko podniósł papiery, które już zaczęły płonąć, i z nienagannym refleksem i gracją wsadził je do wiadra, które niosła przed sobą tocząca się z dużą szybkoscią żona karczmarza. Ta, zanim zorientowała się o co chodzi, wylała wodę z papierami na stół i szlachcica. To, co powiedział potem Von Tarhema do Axla było nieopisanym kunsztem oratorstwa nie spotykanym już dzisiaj chyba nigdzie poza portami. Stek wyzwisk i obelg jakie wydał z siebie szlachcic zamurował nie tylko Karczmarkę, ale też osobników przy ladzie, a nawet Caleba, któremu zakręciła się łezka w oku słuchając tej jak to określił " niespotykanej webuhle".
Gdy szlachcic stracił juz dech, i przestał mówić by złapać trochę powietrza w płuca, Axel powiedział tylko "Przepraszam stary, ta fajka wypadła mi przez przypadek". Hans miał dziwne uczucie, ze Axel spojrzał się na niego i towarzystwo przy ladzie zanim to powiedziaL.
"Coooo? Fajka? W moim lokalu? Won mi stąd, podpalacze, nieroby, darmozjady! Won Won! Palenia im się w karczmie zachciewa WON WSZYCY" Helga krzyczała w istnym szale waląc Von Tarhemę po plecach gdy ten próbował odlepić swoje papiery z podłogi. "Nie chcę was mahrtwić, ale w takiej sytuacji besser będzie wyjść na jakiś zeit z kahrczmy. To już trzeci raz co phrawda, ale Helga nie phrzyzwyczaiła się do nowej mody palenia, nie znanej u nas. Wybaczcie jej. Ale lepiej już gehen wy" powiedział karczmarz Hans do biesiadników przy ladzie, którzy oprócz szlachcica Axla i kobiety która właśnie zeszła z piętra do izby byli ostatnimi pozostałymi w karczmie. unikając miotły biesiadnicy wybiegli z karczmy i stanęli na placu nieduzej mieściny jaką był Behemsdorf.
Słońce przekroczyło zenit już jakiś czas temu, jednak miało pozostać na nieboskłonie jeszcze parę godzin, co nie zmienia faktu, iż niedawno przecież miała miejsce równonoc jesienna. Dni robiły się już chłodniejsze, jednak jeszcze temperatura pozwalała na chodzenie w samej koszuli. Parę chmur zapowiadało skromne deszcze, ale było ich wciąż za mało. Jasne jednak było, że na krótko przed zachodem słońca lub zaraz po nim spadną pierwsze krople.
Lekki wiatr podrzucał gliniany pył, który w wiosce był praktycznie wszędzie. Było to oczywiście z powodu dużych dołów z glinami, znajdujących się zaraz za wioską, skąd niósł się pył. Widać je było z placu, w odległości około 400 sążni. Było je widać bardzo dobrze, bo wioska leżała na małym wzniesieniu, doły zaś były u podnóża tegóż pagórka. Robotnicy pracujący tam może nie uwijali się w popłochu i z dziką szybkością, jak zykle to robią przestraszeni robotnicy, lecz z precyzją dobrze skoordynowanej grupy, jaką byli. Widać było, iż robią to dla siebie, a nie dla jakiegoś magnata wyzyskującego biednych.
Bo tez tak było w istocie. Tereny te były niczyje, i nikt ich teraz też nie posiadał. Ludzie korzystali z tego jakby było to dobro wspólne. Nikt nawet nie pomyślał o tym, by zająć lub kupić tę ziemię. Ludzie, którzy przybyli tutaj, przeważnie stracili cały swój dobytek i czasem nawet rodziny, więc nic dziwnego że chcieli tylko odetchnąć od tamtych wydarzeń i zapomnieć o nich jak najszybciej.
Wioska była praktycznie pusta. Dzieci beztrosko bawiły się w chowanego po wiosce, natomiast kobiety albo robiły porządki w domu, albo doglądały miejscowych pól uprawnych, mniej więcej po przeciwnej stronie dołów z gliną, około 200 sążni od wioski. Pola znajdowały się akurat na tym zboczu z prostej przyczyny, to zbocze było od południa, więc plony dłużej mogły kąpać się w promieniach słonecznych.
Sama wioska nie przedstawiała zbyt wysokich standardów. Widać było, iż większość domów była prowizoryczna i budowana w pośpiechu. Dopiero zaczynano budować coś porządniejszego, lub konstrukcja zostawała przebudowywana i wzmacniana. To tłumaczyłoby leżące przy każdym domu narzędzia i deski. Przy niektórych domach pracowali mężczyźni, którzy nie mogli pracować w dołach, z powodu swojej ułomności wynikającej ze starego wieku, ran z wojen, lub zbyt młodego wieku. Tak też starsi, młodsi i kalecy pracowali przy domach gdyż czas naglił. Za paręnaście dni mógł spaść pierwszy śnieg, a większość dachów mogła tego nie wytrzymać. Wydawałoby się że starsi i ofiary wojny nie były dobrym materiałem na pracowników przy wznoszeniu domów, jednak nie należy zapominać o doświadczeniu. Większość z nich była przecież w wojsku, cześć z nich nawet projektowała fortyfikacje. Tak też oni zajmowali się głównie stroną teoretyczną przedsięwzięcia jak i przygotowywaniem materiałów do budowy, które zakupione były od pobliskiego miasta w zamian za glinę, może nie deficytową i dużo wartą, lecz też nie bezwartościową.
Gdzie jest glina, tam też są piece do jej wypalania. Trochę na skraju wioski stał duży piec, gdzie pracował miejscowy kowal, jak i miejscowy wypalacz gliny. Piec stał na skraju wioski z prostego powodu. Domy były drewniane, a piec jest źródłem ognia, nie zawsze dającego się ujarzmić. Kowal wyrabiał głównie narzędzia dla rolników i wydobywających glinę, ale przepaska na oku i ciało pokryte bliznami świadczyło o tym, iż wcześniej raczej wykonywał bardziej niebezpieczne narzędzia. Obok miejscowy mistrz gliniarstwa tworzył swoje kolejne dzieło, dzban na wodę dla stojącej obok kobiety.
Wszystko to sprawiało wrażenie, że ci ludzie nie tylko jakby nie znali wojny sprzed paru miesięcy, ale też byli tu od lat.
"To do wieczora ta spasiona jędza nas nie wpuści. Do jasnej kurwy i stu gwardzistów! Idę się napić? Idziesz ze mną, Garazgrim?" zapytał krasnolud. "Witaj madame, jestem Manfred, słynny bard nizioł do twych usług. Może mógłbym zaprosić panią do mojego domu niedaleko? Taka dama nie powinna długo stać w tak niekorzystnym klimacie na dworzu. Potrzebuje pani też godnego towarzystwa, może pan nam jego dotrzyma, szlachcicu Hans?" Zapytał kłaniając się w pas i zdejmując swój kapelusz z piórkiem wyglądający jak mały herubinek niziołek.


Edit: mocny edit z opisem wioski, będzie na dniach jeszcze mocniejszy edit tego posta, jak i reszty. popodkreślam ważne wydarzenia i takie tam, ogólnie forma i tresć.
Przypominam ze została zniesiona kolejność na prośbę niektórych, piszę kto pierwszy ten lepszy.
Proszę też sprawdzać pierwszy post, bo tam będę pisał wszystkie zmiany zachodzące w innych postach i mechanice gry.
Dziękuję za uwagę.
Master Troll

Ostatnio edytowany przez Lord_Wonski (2009-10-03 13:33:28)

Offline

 

#15 2009-09-01 01:12:51

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Re: Sesja na forum...."Troll quest"

"Nosz niech ją skaveńska horda potruje, ja tam psia mać moje manaty zostawiłem!" - poirytowany Garazgrim wciąż przeżywał ostatnie sceny z karczmy - "Pić? A gdzież? Masz może jakies dobre >>ale<< odchowane tutaj?" - Zwrócił się do Caleba - "Może..." - tu lekko chrząknął - "Jakies krasnoludzkie trunki? Jak tak - prowadź, bratku, niech no mam cos z życia, póki trwa!"- gruchnął i ruszył za Calebem.

Ostatnio edytowany przez Grumnir_Obcisłousty (2009-09-01 01:13:43)


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.wkretka.pun.pl www.newlongjupl.pun.pl www.aplikacjakielce.pun.pl www.bushi.pun.pl www.heylin-xiaolin-wu.pun.pl