RPG

Forum służące do grania w nasze kochane erpegi...

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

#1 2009-08-29 22:30:25

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Askalon - Nadzieja

Ok. Ja się nudzę straszliwie i mogę w to popykać, jesli chcecie dojsc w trakcie grania, to piszcie mi na gadu gadu i cos wymyslimy, jesli chcecie skonczyc grac bo bedzie nudne albo z innych tam powodow to tez piszcie na gadu gadu

Zasady podobnie jak u Wonskiego, pogrubienie = dialogi, Kolorem zielonym = mysli. Piszemy obrazowo, wczuwamy się i niszczymy hordy wrogów w jednym. Chętnie będę widział z waszej strony pomoc w tworzeniu tempa i akcji, np. posty w rodzaju "Chris puscil salwę przed siebie, scinając najbliższego przeciwników. Jeden za drugim jednak podchodzili coraz bliżej, tratując swoich poprzedników, krok za krokiem zdobywając kolejne metry korytarza. Ja pierdolę! - wrzasnął przerażony, po czym zaczął się wycofywać za drzwi" - jesli chcecie 'zabić' jakiegos NPC - siur, dopóki nie zabijecie pierdnięciem batalionu. Jesli checie, by jakas z oczywistych względów łatwa akcja się udała - siur, tylko żeby wam się nie udało tak po prostu wrzucić granat w okno oddalone o pół kilometra. Zapewniam że będę starał się, żeby była akcja, akcja, akcja. Jak na razie niestety mam tylko wstęp i pomysłu na dalszy ciąg trochę mam, ale żeby to grać szybko muszę po egzaminach usiąsć i 'dorobić' wątek, więc chwilowo bardziej na zasadzie 'zwiastunu sesji '.

Pomysł to trochę zżynka z klimatu warhammera 40k, jesli ktos zna ten swiat, to starałem się wzorować choć trochę na klimacie Gwardii Imperialnej, co pozwoli (być może) lepiej się wczuć w postać. Okres = jakas tam daleka przyszłosć. Polecam klikać linki, szukałem troche na google.pl jakichs obrazkow/rysunków które oddają dobrze to, co sobie sam w tej mojej chorej łepetynie wytworzyłem.

Spoiler:

Taka tylko uwaga co do wymyslania sobie postaci (bo na razie tylko sobie je wymyslcie jutro napisze tutaj co dalej):

(22:44:44) Ja: w tym swiecie ludzie dlugo nie zyja
(22:44:49) Ja: nie ma innych ras poza ludzmi
(22:44:58) Ja: mieszkancy askalonu
(22:45:03) Ja: dziela sie na 3 kategorie
(22:45:05) Ja: tych co walcza
(22:45:11) Ja: tych co pracuja w fabrykach / kopalniach
(22:45:13) Ja: i tych co rzadza
(22:45:21) Ja: ty zostales wcielony do sluzby na murach (tak, zgadliscie, do rzadzacych to wy sie raczej nie zaliczacie )
(22:45:25) Ja: i przezyles na tyle dlugo
(22:45:30) Ja: (pare miesiecy)
(22:45:38) Ja: ze trafiles do jednostki do zadan specjalnych
(22:45:43) Ja: a.k.a. samobojcy
(22:45:48) Ja: reszta - twoj pomysl

Askalon - Nadzieja






Warkot i miarowy, stalowy stukot zębat, zamykających dumne, czarno-złote Bramy. Dzisiaj.

Wczoraj.

Jutro.

Każdego dnia.

Wrzask i skrzek, który go poprzedzał, słychać było w całym Askalonie.

Zaraz po nim odzywały się baterie dział - Gruch. Gruch. Gruch. Tynk odpadał z sufitu i sypał się na niedbale posłane łóżka. Wtedy też zapalały się swiatła, te parszywe, bure swiatła, które miały dodawać otuchy pozostałosciom tego, co można było kiedys nazwać ludzkoscią. Schowani jak myszy w swych norach, czekali na zbawienie, które nie miało nadejsć. Ziemia, spopielony stos gruzów niegdys dumnych miast, była teraz wspomnieniem tego, czym była jeszcze paręset lat temu.

http://img19.imageshack.us/img19/6141/apocalypse1p.jpg

Wojny i zniszczenie zaorały glebę, na której wyrósł najgorszy wróg ludzkosci - Plaga.

Nie wiadomo skąd się wzięła - czy był to czyjs szalony eksperyment, krwawe przedsięwzięcie wojskowe czy po prostu szalona mutacja, spowodowana przez dziesięciolecia wystawienia na promieniowanie... Zmieniała ludzi w chodzące kupy mięsa, których jedynym celem było żywienie się na innych. Zwierzęta, te groteskowe potwory o czerwonych, pałających oczach, czekały na choćby slad nieuwagi, by rzucić się i rozerwać na strzępy tych, którzy mieli odwagę żyć poza murami.

Głęboko pod ziemią, pod Askalonem, odkryto swego czasu potężne złoża surowców. Jedyna rzecz, która sprawiała, że to mrowisko dalej broniło się przed Plagą, były fabryki i kopalnie, które gnieździły się całymi kilometrami pod ziemią, drążąc ziemię i produkując amunicję i broń do dalszej walki.
Żywnosć była prawdziwym problemem, dopóki jeden z oddziałów zwiadowczych poza murami nie odkrył pewnej dziwnej rosliny, grzyba, który poprzez mutacje uodpornił się na brak swiatła, mordercze dla roslin promieniowanie i zupełny brak wody, i był na tyle słabo toksyczny, że z braku czego innego hodowano go jako pożywienie. Ze względu jednak na paskudny smak i wiele dolegliwosci zdrowotnych, które powodował, żywnosć z poprzedniej epoki wciąż była rozchwytywana.

Łóżka zatrzęsły się od potężnego uderzenia. Po raz kolejny Plaga starła się z murem i zaczęła się piętrzyć. O mur codziennie, gdy tylko mgła czerniała wieczorem, a słońce, którego i tak nie było widać przez grubą warstwę chmur i pyłu, zachodziło, rozbijała się fala.

To był zaiste niesamowity widok. Fala po fali, ciało za ciałem, Plaga podnosiła się. Wpierw pojedynczy zarażeni docierali do scian, gdzie padali od ognia karabinów, min i granatów. Jednak morze Plagi przykrywało ich, i ta falująca drabina powolutku, powolutku zdobywała kolejne fragmenty muru. Z reguły nie docierała do poziomu strzelców. Jesli dotarła zaczynała się ciężka walka o każdy fragment pomieszczeń muru, jak do tej pory zwycięska. Plaga opuszczała mur jak tylko zaczynał zbliżać się swit.

Ah, mury. Mury Askalonu.

http://img190.imageshack.us/img190/6098/muryaskalonu.jpg

Wielkie, potężne wały, wysokie na dziesiątki metrów, zbudowane ze stali i złota, były pierwszą i ostatnią linią obrony jednej z ostatnich twierdz ludzkosci. Niewielką przydatnosć miało złoto w nowym swiecie - zas jego wartosc jako wytrzymałego budulca była nieoceniona. Z murów wystawały potężne lufy armat, które dzień po dniu zasypywały przedpole Askalonu tonami materiałów wybuchowych.

W najgłębszym zakątku Askalonu można było usłyszeć codziennie zmaganie o przetrwanie na blankach miasta, krzyki zabijanych i dzikie charczenie zombie.
Jedni do tego przywykli, inni...

Cóż, w końcu i tak każdy umiera.

Twórcy tej warowni mądrze wybrali miejsce. Niegdys kontynent na dalekim południu, którego nazwa przepadła gdzies w dziejach, obecnie wielki płaskowyż, było to miejsce dostatecznie oddalone od Zachodu, terenu większosci walk, że skażenie nie było tu tak silne.

Ponoć Askalon założyli ci sami ludzie, którzy stworzyli Plagę.

Ponoć zrobili to zanim wypuscili swe dzieło, by zbierało żniwo.

Tego nie wiedzieli ci, którzy przebywali w jednej z wewnętrznych partii Muru. Wiedzieli za to, że mają całe twarze w tym cholernym tynku, i że własnie skończyły im się fajki. 'Oddział do zadań specjalnych' - tą dumną nazwą nazywano ludzi, którzy w swojej krótkiej karierze wybili tyle stworzeń Plagi, że zostali odkomenderowani do misji za Murami, słowem - jedyny towar eksportowy jaki Askalon miał do zaoferowania Pladze poza ołowiem.

http://img44.imageshack.us/img44/9443/onierz.jpg

Leżeli w kojach, patrząc, jak sufit skacze od huku armat, i wsłuchiwali się w miarowe drapanie i skrobanie, które przebijało się od zewnętrznej strony murów. Na blankach własnie toczyła się walka na smierć i życie, a oni własnie dostali upragnione parodniowe wakacje od piekła, którym było ich życie przez ostatnie parę miesięcy.

Wtem, jakby cudownym zrządzeniem losu, zapadła cisza. Jedynie działa Askalonu wypluwały swoje mordercze pociski na przedpole. Nie była to jednak cisza niosąca ulgę.

Ci, którzy byli na murach, wiedzieli że jest to najgorsza chwila, jaka następuje każdej nocy.

Chwila, gdy nadchodzą Worki.

Tak ochrzcili te potwory służący w obronie miasta, nazwane tak od swego wyglądu monstra uderzały, gdy szlak przetarły już 'zwykłe' truchła zombie. Wielkie na trzy do czterech metrów, były stworzonymi przez jakis spaczony organizm Plagi zlepkami ciał, kamieni, błota, i wszystkiego co najwyraźniej było pod ręką, wypełnione zgniłą, zieloną mazią. Wydawało się, że chyba tylko nienawisć do wszystkiego co żyje trzyma je w jednym kawałku. Ruszyły własnie do swej piekielnej szarży, jedne za drugimi, setki, tysiące, zalewając równinę przed warownią.

Jak co dzień zresztą, ich atak padał, odparty przez gwardzistów.

Jak co dzień, dotarły o krok dalej.

Bitwa trwała aż do brzasku. Jak na zawołanie, gdy tylko smog nad fabrykami rozjasniły niesmiałe promyki słońca, z nóg zerwał naszych bohaterów megafon umieszczony zaraz za drzwiami, wzywający do stawienia się w sali odpraw wszystkich członków oddziału zwiadowczego 45-N, oddziału do którego należeli.

Ostatnio edytowany przez Grumnir_Obcisłousty (2009-08-30 23:31:14)


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

#2 2009-09-01 10:12:42

 Harold Z.

According to this, you are a heretic

6235025
Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 266
Punktów :   
WWW

Re: Askalon - Nadzieja

Awwwww... co do kurw... - przenikliwy, piskliwy dźwięk megafonu wyrwał Cassidiego ze spokojnego snu. Było to tym bardziej irytujące że spokojny, głęboki sen zdarzał mu się naprawdę rzadko, szczególnie od czasu gdy przydzielono go do służby na murze a potem do sił specjalnych. Cassidy zwykle nie sypiał dobrze - można by powiedzieć, że dochrapał się początków nerwicy. W sumie nic dziwnego - co noc na murach rozgrywa się w końcu istne piekło przy którym wszystkie ludzkie konflikty to wypady na piknik. Trudno wtedy spać. Tym bardziej że nie wiadomo jaki jest  jej wynik. Skąd masz wiedzieć że te ciche drapania i odgłos powolnych kroków to przemykający się szczur albo ktoś kogo pogonił pęcherz po nocy a nie pielgrzymka chodzących efektów wymysłu jakiegoś naćpanego awangardowego malarza, którym w końcu udało się złamać  opór gwardzistów i teraz powolnymi krokami człapią wewnątrz Askalonu pożywiając się resztkami ocalałych? Co zrobisz kiedy wybiegniesz na korytarz o poranku i zobaczysz stosy ludzkich zakrwawionych ciał i posuwające się w Twoim kierunku koszmary stworzone z ludzkiego mięsa, ziemi i nie wiadomo czego jeszcze wypełnione śmierdzącą zieloną cieczą? Co?
Po tych wstępnych jakże pozytywnych rozmyślaniach Cassidy wstał z łóżka, podszedł do klozetu i zwymiotował wczorajszą kolację. Mieszanie grzyba z wódką to chyba nie był dobry pomysł. Ale tylko wódka jest w stanie zabić smak tego gówna. Następnie pochylił się nad zlewem i spojrzał w nieco zaparowane, przybrudzone lustro. Cassidy był raczej średniego wzrostu i postury, ale mógł się pochwalić całkiem niezłą budową ciała - codzienne ćwiczenia widać robiły swoje. Miał ciemne włosy związane z tyłu w kitkę i duże brązowe oczy o  inteligentnym spojrzeniu. Pierwsze jednak co zwracało uwagę w jego twarzy to blizna na policzku ciągnąca się od podbródka  prawie do lewego ucha - pamiątka "gorączki sobotniej nocy", czyli nocy kiedy Plaga wdarła się na mury. Na szczęście udało się ją odeprzeć. Wtedy się udało...
Cassidy miał 23 lata ale wyglądał na starszego. Ciężkie warunki życia i służba pozbawiły chłopięcą twarz jej młodzieńczego wyrazu. Wyostrzyły się rysy, spojrzenie spoważniało. Zmienił się też jego charakter. Stał się cichym samotnikiem. Oprócz swego starszego brata nie przywiązywał się do nikogo, nie widział w tym sensu. W końcu i tak wszyscy ginęli.  Wszyscy kiedyś umrzemy. Ofiara kogoś w kim chciałem mieć przyjaciela pozwoliła mi żyć a raczej egzystować dalej. Dzięki, Ray. Mam nadzieję że uda mi się zmienić coś w tym pieprzonym kole codzienności. Chyba pora się zbierać, bo znowu dostanie mi się opieprz za spóźnienie. - szepnął do siebie, po czym założył uniform. Wciągając górę na siebie lekko zahaczył o nieduży wisiorek w kształcie celtyckiego krzyża zawieszonego na srebrnym łańcuszku - jedynej pamiątce po ojcu. Mało go znał. Prawie nie było go w domu. Zawsze wychodził o zachodzie słońca, mówił że idzie "zająć się czymś na murze". Pewnej nocy już nie wrócił. To jedyne co po nim mu zostało. Ale nie miał do niego żalu, wiedział że tak po prostu wygląda życie w tej norze. Otworzył drzwi na korytarz, zalało go jasne światło.  Skierował się w stronę sąsiedniego pomieszczenia gdzie mieszkał jego  starszy brat. Zastanawiam się co się stanie dziś. Czy ten dzień będzie ostatnim? Jaki jest sens tego wszystkiego?


Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

Offline

 

#3 2009-09-02 21:45:09

 Borwol

MG

7743284
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 533
Punktów :   -1 
WWW

Re: Askalon - Nadzieja

Ryan Cornstalk jak co rano, od kiedy miał możliwość spać w nocy, doczłapywał się do łazienki jako pierwszy ze swojej ekipy. Zanim otworzył oczy pogładził się po trzydniowym, czarnym zaroście na brodzie, przebiegł palcami po krótko przystrzyżonych ciemnych włosach i uśmiechnął szeroko ukazując na wpół pękniętemu lustru szereg lśniących bielą zębów- coś niespotykanego w dzisiejszych czasach, gdzie ciało człowieka, nawet dwudziestosiedmioletniego,  było zazwyczaj tak zdrowe, jak powietrze otaczające Askalon.

Ryan był przyzwyczajony do codzienności. Nie walczył z nią. Jadł co mu dawali. Walczył z kim i kiedy kazali. Ale nawet on stracił uśmiech na twarzy kiedy otworzył oczy i zobaczył na wpół zrujnowana łazienkę, która była starsza prawdopodobnie od jego świętej pamięci pradziadka, a z kranu poleciała woda o lekko brązowawym zabarwieniu- oczyszczana była tylko woda bezpośrednio przeznaczona do picia. Odruchowo przemył twarz czując na wargach delikatny posmak zgnilizny. Zrezygnował z golenia się. Odwrócił się na pięcie i pomaszerował w stronę drzwi i swojego pokoju uderzając przy wejściu głową w futrynę. Zawsze miał problem z zapamiętaniem, że w tym miejscu trzeba się lekko schylić. Wyraźnie drzwi były budowane dla ludzi o mniejszej posturze. W końcu nie każdy miał dwa metry wzrostu i był tak potężnie zbudowany. Zresztą właśnie przez to już od dzieciństwa Ryan miał problemy ze zdobyciem ubrań w swoim rozmiarze. Dlatego kiedy już jakieś zdobył dbał o nie jak o największy skarb. W całym Askalonie trudno było znaleźć kogokolwiek kto utrzymywał by swoje buty i mundur w tak idealnym stanie, jakby nie trwała właśnie wojna.

Kiedy nadano komunikat o stawieniu się w sali odpraw oddziału 45-N i z sal obok dobiegać zaczęły ciche stękania, Ryan już wiązał buty i sprawdzał czy wszystko miał przy sobie. Nie mógł się nadziwić, że po tylu nieprzespanych nocach pełnych walk niektórzy nie mogli się wyspać- on spał jak zabity.Może się przyzwyczajam- uśmiechnął się pod nosem, ukrywając to pod chustą, którą zakładał na twarz aby nie czuć smrodu powietrza na zewnątrz. Sprawdził górną kieszeń koszuli. Cygaro tkwiło na swoim miejscu. Kiedyś marzył o tym żeby wypalić je jak wygra. Jak będzie mógł spokojnie wyjść 'na zewnątrz' w świetle księżyca. Już w to nie wierzył, ale i tak dalej wmawiał kolegom z drużyny, że cygaro jest Kubańskie. Nikt nie dawał temu wiary, ale żadnej ze stron to też nie zrażało.

Do pokoju wszedł Cassidi. Cztery lata młodszy brat zrobił głupią minę widząc brata gotowego do wyjścia. Ryan przymrużył tylko swoje brązowe oczy żałując w duszy, że nie zdążył spytać rodziców o to, czemu nadali jego bratu tak durne imię. Zaraz potem przypomniał sobie też inne rzeczy. Jedyne co powodowało u niego lęk to strach przed tym, że coś może stać się jego braciszkowi. Dlatego zawsze gdy stali na murach był przy nim. Właśnie dla niego udoskonalał broń, tak aby była jeszcze bardziej niezawodna. Dzięki temu jeszcze żyli. I dlatego zostali wybrani do drużyny zwiadowczej. We dwójkę nic nie mogło się im oprzeć. Przynajmniej jak dotąd. Ale z poza murów wracało niepokojąco mało ludzi. Właściwie to wszyscy, ale mało kto żywy. Ryan zrobiłby wszystko żeby nie pozwolić bratu iść na tę misje, ale wiedział też, że Cassidiego nie dałoby się utrzymać w ryzach tak łatwo. Nie miał wyjścia. Dalej musiał go chronić za wszelka cenę. Jego życie nie miało dla niego takiego znaczenia. Ale życie młodego...
-Chodź. Chyba nas wołają- powiedział, po czym uśmiechnął się szeroko i przywitał brata kuksańcem w ramię.-Prowadź mistrzu....


-knock! knock!
*Who's there?
-Me! I'll kill You!!
http://orig11.deviantart.net/8b20/f/2008/232/2/a/warhammer_signature___goblins_by_tapik.jpg
Anyone who has a family, a lover, or just doesn't want to get hurt, get outta here!
WOMEN TOO!
I prefer not to hit girls!

Offline

 

#4 2009-09-02 22:28:36

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Re: Askalon - Nadzieja

Spoiler:

Co do tej piosenki to tutaj można zerknąć - http://www.youtube.com/watch?v=ZGMDBppWBOo

Confusion in her eyes that says it all.
She's lost control.


Hipnotyczne dźwięki dobiegały z jednego z pomieszczeń przeznaczonych na baraki zwiadowców. Z racji tego, że 45-N był oddziałem o małej przeżywalnosci przymykano oko na 'wyzwolenie' suwenirów spoza muru. Jeden z żołnierzy własnie puszczał zdobyczną kasetę, archaiczny przeżytek sprzed ładnych paruset lat. Kiedy człapał razem z pozostałymi członkami jednostki wydostającymi się ze swoich norek, Ryan pomyslał, że kiedys taka kaseta warta będzie fortunę.

And she's clinging to the nearest passer by,
She's lost control.
And she gave away the secrets of her past,
And said I've lost control again


Ponura melodia towarzyszyła zwiadowcom, gdy wchodzili do sali odpraw. Spokojnie zajmowali swoje miejsca na kanapach, krzesełkach i czymkolwiek innym na czym przedsiębiorczy rekruci położyli swe ręce, gdy wyposażali swoje kwatery.

- Baaa-cznosć! - krzyknął mocarnym głosem sierżant, gdy do sali wkroczył niski, lekko zgarbiony człowieczek. Ubrany w charakterystyczny dla wyższych szarż, wypłowiały, niebieski mundur, nosił on dystynkcje generała majora. Szybkim, pewnym krokiem wszedł na srodek sali i, poprawiwszy okulary oraz spojrzawszy po twarzach zebranych, zaczął mówić - Misja jest prosta, misja powinna być krótka, misja będzie diabelnie trudna nawet dla ludzi o waszych zdolnosciach - zaczął niskim, gardłowym głosem - Powiem wprost: jest to misja z której niewielu was wróci. Jednakże - tu podniósł mu się głos - jest to misja, dla której ta jednostka została stworzona. Misja która może przywrócić nam choć promyk nadziei na lepsze jutro.

Czy mówi wam cos słowo "Spitsbergen"? Jest to wyspa na dalekiej północy terenu kiedys znanego jako Europa. Znajduje się tam nasz ostateczny cel - bank sadzonek, stworzony w XXI wieku z myslą o katastrofie takiej, jaka nastąpiła paręset lat temu. Stoimy na pozycji, gdzie bank ten jest o wyciągnięcie ręki panowie - tu pojawiacie się wy. Nie znamy dokładnej lokalizacji tego skarbca, lecz ostatnie informacje wskazują, że takie dane mogą znajdować się tu - tutaj odwrócił się za siebie, by rozwinąć mapę poznaczoną i pokresloną wszeż i wzdłuż - w Nowym Jorku. Scislej w bazach danych Uniwersytetu Nowego Jorku, o czym doniesiono nam dopiero niedawno. Z tego co wiemy komputerowe bazy danych tej instytucji przetrwały nuklearny holocaust i możemy je wykorzystać. Zostaniecie zrzuceni tutaj - tu wskazał na niewielki punkcik na wybrzeżu - w miescie Bridgeport skontaktujecie się z tamtejszymi oddziałami Imperium Wyspy Man, które będą z nami współpracować. Pamiętajcie, żeby nie spowodować żadnych wasni z Brytyjczykami, gdyż ich wsparcie będzie wam potrzebne. Dalsze, bardziej szczegółowe informacje dostaniecie w trakcie przelotu oraz po moim wstępie. Na zakończenie powiem jedynie, że uzyskanie nieskażonych, zdrowych okazów roslin jest kluczowe dla odbudowy naszej planety oraz dla naszej dalszej egzystencji. Los Askalonu, ba, los ludzkosci, będzie zależeć od powodzenia tej misji. Powodzenia, panowie, i niech Bóg będzie z wami - tutaj ostatni raz zerknął po twarzach zebranych, jakby próbując je zapamiętać, po czym wyszedł z sali.

http://img24.imageshack.us/img24/9377/karabinsrutowy.jpg

Po sali przeszedł szmer rozmów i pogaduszek, który szybko uciszył sierżant - Zamknąć japy do cholery! Zostaniecie podzieleni na trzy oddziały, każdy z osobnymi rozkazami. Wasze działania będą niezależne, ale pozostaniecie w kontakcie. Na potrzeby tej misji otrzymacie eksperymentalne modele karabinu MF-55 oraz wyposażenie do walki w terenach zabudowanych. Na terenie waszego zrzutu umiescimy również pojazd kroczący wsparcia piechoty razem z pilotem. Wszystkie dane geograficzne oraz parametry otrzymacie podczas lotu. Kontakt z Askalonem dostępny będzie dopiero po dotarciu do Nowego Jorku. Wasze hasła oddziałów to: Jango-1, Jango-2 i Jango-3 (tu wyswietliła się lista osób zawierająca imiona Cassidiego i Ryana). Askalon będzie Mrowiskiem. Macie meldować w razie nagłej potrzeby oraz po zakończeniu misji.

JASNE?


- Tak jest sir! - odkrzyknęła cała sala

- No, to zbierać się. Wylot za 24 godziny. Odmaszerować. - To powiedziawszy, sierżant sam wyszedł do swojej kwatery.

Jedynie muzyka cały czas dobiegała gdzies hen, z głębi korytarza, pomiędzy pustymi kojami, korytarzami idącymi do opuszczonych piwnic i na zewnątrz, w wiecznie buchający dymem Askalon, cichą, niepokojącą melodią wprawiając w niepokój...

But she expressed herself in many different ways,
Until she lost control again.
And walked upon the edge of no escape,
And laughed I've lost control.

Ostatnio edytowany przez Grumnir_Obcisłousty (2009-09-02 22:43:19)


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

#5 2009-09-04 12:52:54

 Harold Z.

According to this, you are a heretic

6235025
Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 266
Punktów :   
WWW

Re: Askalon - Nadzieja

Tuż po wyjściu z sali odpraw Cassidy zaserwował Ryanowi profesjonalną "czapę" doskakując do niego i zginając mu głowę w dół. To za tego porannego kuksańca ty mięśniaku sterydowy - ostatni wyraz wypowiedział wywalając na całą długość swój język w łobuzerskim geście. Ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć, że się nie znoszą, ale było wręcz odwrotnie. Tylko jak to faceci (szczególnie bracia) lubili sobie dogryzać i się nawzajem zaczepiać. Wszyscy ich znajomi wiedzieli że ta dwójka była nierozerwalna. W końcu tylko dzięki temu udało im się tak długo  przeżyć na murach.
Nie wiem jak Ty, ale skoro za 24 godziny fundują nam wycieczkę pod tytułem "poszukujemy jakiegoś gówna, które nawet nie wiadomo czy istnieje za to większość z nas nie wróci" to ja idę się zabawić. Jeśli jest możliwość że już tu nie wrócę to chcę mieć przynajmniej trochę dobrych wspomnień. Może uda mi się zaprosić Judy na wieczór - zakończył zdanie znaczącym mrugnięciem. A i jeszcze jedno -  obudź mnie rano troszkę wcześniej, chciałbym przyjrzeć się temu cacku które nam dają. Pamiętasz Boba? To ten którego nieśliśmy chyba z 50 razy do domu bo sam nie był w stanie dojść tam po imprezie. Teraz on wydaje sprzęt w zbrojowni. Myślę że jak go ładnie poprosimy, to pozwoli nam rzucić okiem. Jimmy Beam pomoże go przekonać. Dołącz do mnie później dobra? Zobaczysz będzie świetnie, Tobie też trochę luzu się przyda. I nie musisz się o mnie martwić, obiecuję się nie wdać w żadną bójkę, poza tym jestem już duży i silny, sam sobie wiążę buty i w ogóle. Na razie!  . Z wielkim uśmiechem pożegnał brata i pognał przed siebie po drodze zahaczając o paru innych żołnierzy z Jango 3 i pozotałych. Kilku z nich z radością się do niego przyłączyło, reszta obiecała dołączyć w dłuższym lub krótszym czasie. To była chwila kiedy przez moment można było obserwować dawnego Cassidiego - promieniującego energią, duszę towarzystwa. Jakiż kontrast w porównaniu z dzisiejszym...

Ostatnio edytowany przez HaroldZolter (2009-09-04 13:12:20)


Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

Offline

 

#6 2009-09-04 14:01:06

 Borwol

MG

7743284
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 533
Punktów :   -1 
WWW

Re: Askalon - Nadzieja

Ostatnia butelka mojej ukochanej whiskey?- Ryan stuknął się palcem w głowę sugerując defekt na umyśle swojego młodszego brata- dla jakiegoś Boba? Już lepiej by było jakbyś upił nią tą całą swoją Judy... Nie patrz tak na mnie, tylko żartowałem. Nie dałbym Ci jej. Dobrze, że przypomniałeś to naleję sobie piersiówkę- uśmiechnął się złośliwie do brata kierującego się już ku wyjściu.
Ryan omiótł salę spojrzeniem i zamyślił na chwilę. Nie bez przyczyny mówili tu na niego dziadek. większość oddziału 45-N stanowili chłopcy młodsi od Cassidiego, Jango-1 wyglądało jakby złożone było z siedemnastolatków. Nie umniejszało to co prawda, ze względu na ich bogate doświadczenie, ich wartości bojowej, ale z drugiej strony... To jeszcze dzieci
Pójdę chyba walnę sobie szklanicę i zdrzemnę jeszcze przed misją. Młody jest taki lekkomyślny. Panienki mu w głowie. Mam nadzieję ze Judy to nie ta, co widziałem ją z nim ostatnio. Chłopak ma dziwny gust. Chociaż z drugiej strony kobiet trochę mało, w końcu ich organizmy gorzej znoszą atmosferę, to i się nie ma co dziwić...- pomyślał kierując swoje kroki ku sypialni-Broni i tak nie będę miał czasu sprawdzić. Zobaczymy ją na miejscu to nam wyjaśnią co i z czym. Swoją drogą nie słyszałem wcześniej nawet o takim projekcie.MF-55


-knock! knock!
*Who's there?
-Me! I'll kill You!!
http://orig11.deviantart.net/8b20/f/2008/232/2/a/warhammer_signature___goblins_by_tapik.jpg
Anyone who has a family, a lover, or just doesn't want to get hurt, get outta here!
WOMEN TOO!
I prefer not to hit girls!

Offline

 

#7 2009-09-04 17:25:17

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Re: Askalon - Nadzieja

Cała jednostka dostała przepustki.

Wszyscy wybiegli do pubów, burdeli lub swoich ukochanych.

Każdy dostał po pliku kredytów na drogę. "Prezent od armii". Z radoscią na twarzach rzucili się w wir hulanek, byleby nie mysleć o tym co ich czekało.

Cassidy spędził czas z Judy, Ryan.. cóż, Ryan miał inną pannę na podorędziu, i nie omieszkał skorzystać z zaproszenia. Dobrej gorzały nie ma co żałować tylko wlewać w gardło, jak mówili w barakach. Noc mijała, jakby jutro miało nie nadejsć...

Poranek zastał zaspanych, zmęczonych żołnierzy w barakach (przynajmniej większosć). O godzinie 14 sierżant wparował do kwater i nakazał wszystkim stawić się w zbrojowni po odbiór sprzętu, co cały oddział skwapliwie wykonał.

Na miejscu otrzymali swoje standardowe wyposażenie: pistolet dwunastostrzałowy PPK-58 na naboje magnum, kilka granatów plazmowych i burzących, poręczny miecz z ostrzem o napięciu wystarczającym by usmażyć niejeden Worek, mundur z wbudowanym egzoszkieletem oraz okulary bojowe (z kilkoma trybami: przeciwsłonecznym, noktowizorem oraz termowizjerem) plus niesmiertelne grzybki jako prowiant.

Wszyscy czekali aż otrzymają nowy model karabinu, gdy do sali wkroczyła wysoka, odziana w biały laboratoryjny płaszcz kobieta, a za nią kilku szeregowców taszczących skrzynki.

- Nazywam się dr Roberts i jestem odpowiedzialna za przedstawienie państwu najnowszego osiągnięcia naszych laboratoriów - nie dokończyła, gdy przerwały jej gwizdy gawiedzi patrzącej bardziej na jej długie nogi niż na swoje nowe gnaty - karabinu MF-55. Pozwoli on wam znacznie ciszej i szybciej eliminować truchła, gdyż nie używa w ogóle prochu do wystrzału. Nie ma eksplozji - nie ma odgłosu. Opiera się na dawno już odkrytej technologii pola magnetycznego, jednakże dopiero ostatnio postępy pozwoliły zamknąć działko w tak małej przestrzeni. Używając tego karabinu pamiętajcie, że jest bezużyteczny w obecnosci silnych pól magnetycznych, jak chociażby nasz mur forteczny (stąd też dopiero teraz przechodzi chrzest bojowy). Naboje to te osmiocentymetrowe sruty - tu pokazała przykład naboju - które wystrzeliwuje z bardzo dużą szybkoscią i precyzją. Jest bardzo odporny na warunki srodowiskowe - wnętrze jest zaizolowane, więc woda, piach i inne trudnosci nie stanowią kłopotu dla tego modelu.

Przekonacie się że jest bardzo skuteczny w walce - powiedziała, po czym skinęła głową na szeregowych, by otworzyli skrzynie - każdy z was otrzyma po jednej sztuce. Powodzenia tam, na zewnątrz i obyscie wrócili cało - powiedziała, po czym niespiesznym krokiem wyszła.

Oddział szybko rozdysponował pomiędzy siebie karabiny oraz resztę sprzętu, po czym otrzymał rozkaz, by ruszyć na lądowisko. Szybko udali się na szczyt muru specjalnymi windami osobowymi. Widok ze szczytu jak zwykle był niesamowity. Jak okiem sięgnąć czarna od eksplozji i ognia ziemia, zniwelowana setkami pocisków artyleryjskich orających ją od lat. Ciał na równinie było niewiele, codziennie palono je napalmem, by nie pomagały następnym szturmom w postępach.

Transportowce już czekały. Trzy wielkie, czterosilnikowe smigłowce - po jednym na każdy róg pojazdu na długich wysięgnikach, a spod oraz po bokach spozierały lufy poczwórnych dział. Obok stały trzy pojazdy kroczące, dwukrotnie wyższe od człowieka trzynożne mechy wsparcia piechoty z potężnymi sprzężonymi karabinami pod kabiną pilota.

- Bierzemy ze sobą trójłazy, po jednym na oddział! - krzyknął sierżant - po podłączeniu się do komputera pokładowego sciągnijcie sobie wszystkie dane geograficzne i cele misji! - oddział odkrzknął "Tak jest, sir!", lecz nie było potrzeby - wiedzieli dobrze, co mieli robić - Na co czekacie, do transportowców! Jango 1 na lewo, Jango 2 srodkowy, Jango 3 na prawo. Ruchy, ruchy, ruchy! - Wrzasnął, a gdy wszyscy załadowali się do transportowców sam wbiegł do smigłowca Jango 1 i zatrzasnął klapę.

Ryan i Cassidy spojrzeli po sobie. Zaczynała się akcja.

Lot był dosć długi i wypełniony żmudnym oczekiwaniem. Transportowce musiały dwukrotnie tankować w powietrzu przy podstawionych przez Imperium Man oraz siły sycylijskie latających cysternach. W końcu - dotarli. Bridgeport było kiedys sporym miastem z dużym portem. Obecnie było wysepką Imperium Man na Wschodnim Wybrzeżu, bronioną w dużej mierze przez zrobotyzowaną załogę. Na ziemi każdy z oddziałów otrzymał osobne rozkazy. Jango 1 miał wypłynąć z Bridgeport, by od strony oceanu wylądować w Nowym Jorku. Jango 3 miał ruszyć wzdłuż wybrzeża, by uniknąć zwrócenia na siebie uwagi Worków, które zauważyłyby z pewnoscią ich lądowanie w Nowym Jorku, zas Jango 2 miał pozostać we względnie bezpiecznym doku Bridgeport, by w razie potrzeby działać jako oddział wsparcia. Każda grupa miała w swoich szeregach jednego specjaliste od sieci komputerowych, odpowiedzialnego za wydobycie danych z Uniwersytetu. Byli oni kluczowi dla powodzenia misji.

Po szybkiej reorganizacji, oddziały ruszyły, a Ryan i Cassidy, razem z resztą, jedenastoma członkami oddziału, weszli w zniszczone, zrujnowane resztki dawniej trzystutysięcznego miasta. Łazik kroczył zaraz za nimi, gdy szli równo dawniej dużą, dwupasmową arterią w stronę autostrady idącej na południe. Dowódca szedł w srodku formacji, zaraz obok niego żołnierz z radiostacją zapasowego zasięgu (awaryjną miał łazik). Wewnątrz oddziału łącznosć zapewniał wbudowany w uniform nadajnik i mikrofon, jak również słuchawka połączona z okularem. Czekało ich ładne paręnascie kilometrów marszu przez zdewastowany teren zabudowany, dawniej wielką aglomerację sięgającą Philadelphii.

Podróż mijała spokojnie, a słońce wciąż znajdowało się wysoko na niebie (bardziej przejrzystym niż w Askalonie), gdy natrafili na pierwsze niepokojące slady obecnosci Worków - plamy mazi i wydeptane w betonie dziury po ciężkich jak uderzenie młota krokach Worka. Oceniali swoje znaleziska nieswiadomi zagrożenia, które spadło na nich dosłownie jak grom z jasnego nieba. Na nieboskłonie zaczęła się formować czarna, pulsująca chmurka. Chmurą tą było gigantyczne stado kruków, które akurat dostrzegło maszerujących żołnierzy, i ruszyło im na spotkanie.

http://roberthood.net/blog/wp-content/uploads/2009/02/archangel-alpha-city-ruins01.jpg

Ostatnio edytowany przez Grumnir_Obcisłousty (2009-09-06 16:59:07)


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

#8 2009-09-06 17:21:14

 Harold Z.

According to this, you are a heretic

6235025
Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 266
Punktów :   
WWW

Re: Askalon - Nadzieja

Kontakt! Powtarzam: Kontakt! Prawdopodobne zagrożenie z powietrza. Odbiór. - zabrzęczało w słuchawkach Cassidiego. Komunikat dobiegał bardziej z przodu. Po chwili dojrzał to, co wzbudziło zaniepokojenie towarzysza broni idącego prawie na czele. Ogromna, kotłująca się, żywa wręcz i przerażająco czarna chmura, która była w dodatku źródłem mrożących krew w żyłach dźwięków uformowała się w dali i sunęła właśnie w ich kierunku. Przeklęte kruki.
Cóż za gościnność. Ledwo wleźliśmy, a już w naszym kierunku sunie party team. - mruknął do siebie Cassidy.
Najbezpieczniejszym schronieniem przed tym tumanem pierza byłoby jakieś zamknięte pomieszczenie lub coś co by mogło je udawać. Cassidy zaczął gorączkowo przeszukiwać otoczenie pod kątem właściwej ochrony. Wreszcze znalazł coś co go zainteresowało - stary van, którego przód znajdował się w budynku, a tył wystawał w kierunku, który pozwalał na atak. W dodatku drzwi od przedziału ładunkowego miały niewielkie okienka, kiedyś oszklone. Kratka oddzielająca od kabiny przedstawiała się w opłakanym stanie, właściwie to jej prawie nie było. No, to jak coś to mam gdzie spieprzać przed tą ptasią grypą. Cassidy wszedł do przedziału ładunkowego, zamknął drzwiczki na ile to było możliwe , kucając przybrał pozycję strzelecką, wystawił lufę karabinu przez jedno z okienek . Uchwycił jeszcze komunikator. Braciszkuuuu... Trzymaj się blisko mnie jeśli możesz. Myślę że przyda mi się Twoja pomoc.

Pewnie przymierzył z nowej broni. Nieźle leżała w dłoni. Pochylając się do szczerbinki i szacując odległość zaczął nucić do siebie ledwo słyszalnym głosem:
Na na na na na na naaaa na na naa na, na na na na na naaaa na naa...

Palec drgał mu na spuście, badając kształt cyngla. Gdy chmura się nieco zbliżyła, na tyle blisko że mógł w miarę rozróżnić pojedyncze kształty ptaków, pociągnął za spust.
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez HaroldZolter (2009-09-06 17:23:08)


Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

Offline

 

#9 2009-09-06 20:12:39

 Borwol

MG

7743284
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 533
Punktów :   -1 
WWW

Re: Askalon - Nadzieja

Ryan spojrzał na nadlatującą  chmarę odciągając zawleczkę od swojego granata plazmowego. Boicie się tych ptaszków chłopcy?- zważył w dłoni ściskany przedmiot i poczekał chwilę- Ja mam większego!- Wrzasnął śmiejąc się w głos, a granat poleciał z niewiarygodną siła w grupę rozwrzeszczanego, czarnego pierzu. Chłopaki zatkali uszy patrząc na starego Cornstalka jak na wariata. W momencie gdy pocisk zniknął z ich oczu, okolicą targnął silny wybuch, czyniący poważne straty w kruczych szeregach. Na ziemię spadł czarno- czerwony deszcz.

Ryan uśmiechnął się szeroko i złapał pod boki.I co chłopaki? Nie mówiłem że łatwo pójdzie? Ze mną przeżyjecie- jego mina zdradzała nadzwyczajny wręcz podziw do własnych pomysłów. Nie trwał on jednak zbyt długo, bo z opadającej właśnie chmury wyłoniła się kolejna, jeszcze większa fala ptactwa.  Oddział otworzył ogień ze swoich nowych karabinów, a trójnóg ze swojego wielkiego działa.Teraz zbiorą się tu wszystkie worki z okolicy pięćdziesięciu mil- przemknęło Ryanowi przez myśl. Wiedział też, że używana przez jego kompanów broń będzie skuteczne  tylko dopóki ptaki nie dolecą na bliższy dystans, czyli jakieś siedem i pół sekundy, więc od razu wyciągnął swojego dwunastostrzałowca. Poczekał aż się zbliżą i strzelił. Pierwszy dostał w głowę i jakby zatrzymał się w miejscu, na chwilę przed tym, jak spadł na ziemię. Drugi dostał w skrzydło i zapikował w dół. Trzeci, czwarty i piąty- wszystkie spadły martwe na ziemię wyczyniając w konwulsjach dziwne akrobacje. Było ich jednak zbyt wiele. Następny był zbyt blisko i Ryan ciął go mieczem trzymanym w drugiej ręce na odlew, a dwie części ptaka opadły z cichym plaśnięciem u jego stóp. Siódmy dostał kolejną kulkę, przy czym Ryan obrócił się na pięcie powodując, że ósmy chybił go i wbił się z rozpędu dziobem w ziemię, a dziewiątemu odcinając głowę. Jest ich za dużo- jak na złość przeciwników zdawało się być coraz więcej.Braciszku jak mnie słyszysz? Powtarzam: jak mnie słyszysz? Osłaniaj trójnoga, zdaje się, że ma kłopoty. Dziobate się chyba na niego uwzięły a i ja nie mam tu nielekko, wiec nie mogę dołączyć. Tylko nie wychodź ze swojej kryjówki. Powtarzam: nie wychylaj się!- Dziesiąty i jedenasty nawet nie poczuły zagłębiającego się w nie ostrza...


-knock! knock!
*Who's there?
-Me! I'll kill You!!
http://orig11.deviantart.net/8b20/f/2008/232/2/a/warhammer_signature___goblins_by_tapik.jpg
Anyone who has a family, a lover, or just doesn't want to get hurt, get outta here!
WOMEN TOO!
I prefer not to hit girls!

Offline

 

#10 2009-09-08 12:22:33

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Re: Askalon - Nadzieja

Pierwsza fala prysnęła, gdy nadlatywała, pod ciężkim ogniem wszystkich członków oddziału. Łazik pokazał swoją siłę, jego sprzężone kaemy dosłownie wymiatały całe grupy ptaków. Jednakże ilosć napastników coraz wyraźniej przeważała szalę. Eksplozja granatu plazmowego przerzedziła kolejne fale, lecz coraz wyraźniej zbliżały się do łazika, jak niepowstrzymany potop.

Widząc to, pilot łazika zaczął się cofać krok po kroku, co jak na razie zapewniało mu względne bezpieczeństwo. Reszta oddziału pochowała się po wszelkich zakamarkach jakie mogła znaleźć i stamtąd prowadziła ogień. Ryan i Cassidy prowadzili równy, celny ogień, jeden po drugim eliminując kolejne kruki, jednakże tym, co przeważyło szalę, była broń bliskiego zasięgu łazika. Gdy ptaki podeszły już niebezpiecznie blisko z dotąd milczącej lufy zaraz pod siedzeniem pilota plunęła fontanna ognia, topiąc na miejscu wszystko, czego dosięgła.

Zachowujące widocznie resztki swej osławionej inteligencji ptaki cofnęły atak, i po paru kołach nad grupą odleciały, poza paroma które odtąd miały towarzyszyć im na niebie podczas podróży w głąb miejskiej dżungli.

Oddział zaczął się zbierać i sprawdzać straty, które jak na razie wynosiły tylko parę nadszarpniętych nerwów.

Dowódca nakazał dalszy marsz.

Trwał on może z trzy godziny, gdy odnaleźli sporą, wielopasmową aleję, którą mieli podążać na południe. Po bokach patrzyły na nich zrujnowane witryny sklepów, niegdys była to najwyraźniej dzielnica handlowa. Z godziny na godzinę, gdy maszerowali, słońce skłaniało się coraz bardziej ku zachodowi. Jeden z członków oddziału zameldował, że widział jakis ruch w jednym ze sklepów, ale to pewnie tylko zwidy ze strachu. Cassidy przysiągłby jednak, że widział, jak w jednym z zaułków worki smieci rozrzucone na ziemi ruszały się niemrawo.

Wtedy też pilot łazika zameldował, że ze swojej podniesionej pozycji widzi jakies swiatło palące się może kilometr dalej, w budynku nieopodal alei.


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

#11 2009-09-09 21:37:08

 Harold Z.

According to this, you are a heretic

6235025
Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 266
Punktów :   
WWW

Re: Askalon - Nadzieja

Podróż stawała się coraz bardziej męcząca i przygnębiająca. Nowy Jork był niegdyś pięknym miejscem, neogotycka rewolucja architektoniczna przyniosła mu bogactwo zdobień, figur i posągów, czyniąc to miasto majestatycznym i urokliwym. Teraz resztki dawnej chwały, zaścielały ulice w postaci niezliczonej ilości szkła, gruzu, powykrzywianych w agonii prętów zbrojeniowych, wywróconych stołów i krzeseł z dawnych kawiarni oraz resztek pomników, którym pomarańczowa barwa zachodzącego słońca nadawała pełen nostalgii kolor rdzy. Zaiste przygnębiający widok. Tym bardziej że to już nie wróci...

Cassidy lustrując jedno z miejsc gdzie niegdyś zapewne znajdowała się restauracja prychnął z pogardą.
Teraz w naszej "cudnej" norze możesz liczyć co najwyżej na frytki czy kotlet z tego pieprzonego grzyba. Ile bym dał za świeży pieczony kawał mięsa i pyszną sałatkę do tego... Rozważania przerwały mu narastające kawałki gruzu.

Kiedy dotarli na miejsce na niebie panował zmrok. Łazik skanował teren przed nimi dwoma słupami reflektorów. Żołnierze pozostali ukryci za zasłoną ciemności. Dość niespodziewanie ulica w tym miejscu została zawalona kawałkami gruzu tworzącymi miejscami półkola, zupełnie jak gdyby ktoś ustawił barykady do obrony. Właściwie to zostały z tego zwietrzałe resztki i kratery, zapewne po pociskach i granatach. Mimo wszystko sforsowanie jej zajęło oddziałowi trochę czasu. Najtrudniej było z łazikiem, ale zamontowana z przodu wyciągarka stanęła na wysokości zadania. Gdy wszyscy znaleźli się po wewnętrznej stronie muru z gruzu, potwierdziły się przypuszczenia co do roli resztek jako barykady - we wschodzącym świetle księżyca zalśniły ludzkie kości odziane w resztki mundurów wojskowych. Czar nostalgii prysł - Cassidy zdał sobie sprawę, że tkwią po uszy w wieeeelkim śmierdzącym gównie.

Spojrzał w górę, prawdopodobnie dostrzegł to równocześnie ze wszystkimi, gdyż zjawisko było zaiste niezwykłe. Przed sobą mieli stary może 35 piętrowy wieżowiec, który mimo wojny zachował się w całkiem niezłym stanie, jeśli nie licząc ziejących dziur po szybach w oknach i kilkunastu ubytków w ścianach. Prawie na samej górze z jednego z okien sączyło się światło. Nie tak silne jak dawne lampy ale na tyle mocne że można je było dojrzeć ze sporej odległości. Zupełnie jak gdyby cierpiący na bezsenność człowiek, wciąż zajmował się swoimi sprawami, na przekór budynkowi pogrążonemu we śnie. Tyle tylko że wieżowiec pogrążony był w śnie już od bardzo, bardzo długiego czasu...

Cassidy ujął w dłoń komunikator i powiedział nieco przyciszonym głosem do dowódcy:
To jak? Wchodzimy?
Tuż po tym w powietrzu rozległo się szczęknięcie odbezpieczonej broni.
Zaczyna się robota...


Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

Offline

 

#12 2009-09-14 18:31:03

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Re: Askalon - Nadzieja

- Cassidy, ty i Ryan wchodzicie do srodka. Zapada zmierzch i będziemy musieli się tu okopać - warknęło w komunikatorze - Jak sprawdzicie piętro zajmiemy tam pozycję i porzucimy łazik gdzies obok, z rana go wydobędziemy. Meldujcie jak cos zobaczycie, bez odbioru - dowódca machnął im ręką, by ruszali do srodka.

Kilka kruków przycupło na murach okolicznych budynków, ciekawie patrząc na krzątaninę jednostki przy rumowisku. Swiatło migotało hen, wysoko, gdy zmierzch powolutku zakradał się nad wybrzeże.

Cassidy i Ryan szybko zorientowali się, że winda na piętrze jest nieczynna, a sama kabina wisi gdzies na wyższych piętrach. Cały poziom był praktycznie pusty, poza małym zniszczonym pulpitem i paroma powywracanymi krzesłami na samym srodku, zaraz przy wejsciu na klatkę schodową i do win. Po przeszukaniu tego, co wydawało się dosc przestronnym lobby jakiegos biurowca albo hotelu, uznali, że pójdą schodami. Na piętrze, jak się okazało, znajdowała się przestronna sala, w której dawniej znajdowały się boksy pracowników biura, zas sciany, dawniej przeszklone, dzisiaj spozierały powybijanymi resztkami szyb. Po bokach znajdowało się kilka mniejszych pomieszczeń, niektóre posiadały okna wychodzące na główną salę, ciągnącą się ładne parędziesiąt metrów.

Wszystko wydawało się w całkowitym porządku, lecz w pewnym momencie Cassidy usłyszał cos, co przypominało łkanie. Odgłos był bardzo cichy, lecz z pewnoscią dobiegał z jednego z boksów na końcu sali.


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

#13 2009-09-17 15:00:19

 Borwol

MG

7743284
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 533
Punktów :   -1 
WWW

Re: Askalon - Nadzieja

Ciekawe czemu dowódca odezwał się do ciebie a nie do mnie Cassidy... O ile pamiętam jestem starszy.- Ryan zmarszczył brwi i uśmiechnął lekko pokazując, że chętnie się z młodszym bratem chwile podroczy. Przystanął na chwilę widząc jego wyraz twarzy,a jego własne rysy nagle stwardniały.-Też to słyszę- głos zniżył do szeptu.-Idziemy powoli w tamtym kierunku- przerwał na chwilę-JA idę z przodu-dla wzmocnienia efektu wycelował palcem w swój tors.-A TY bracie pilnuj tyłów. Rozumiesz?-Cassidy nie wyglądał na zadowolonego i wykonał w powietrzu kilka dziwnych gestów.-Nie, nie użyjemy teraz granatów-odpowiedział Ryan robiąc zrezygnowaną minę-nadaj przez radio, że coś tu jest, tylko po cichu i chodź lepiej za mną-powiedział i ruszył powoli przed siebie starając się omijać kawałki szkła i innych śmieci leżących pod nogami...


-knock! knock!
*Who's there?
-Me! I'll kill You!!
http://orig11.deviantart.net/8b20/f/2008/232/2/a/warhammer_signature___goblins_by_tapik.jpg
Anyone who has a family, a lover, or just doesn't want to get hurt, get outta here!
WOMEN TOO!
I prefer not to hit girls!

Offline

 

#14 2009-09-24 08:18:49

 Harold Z.

According to this, you are a heretic

6235025
Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 266
Punktów :   
WWW

Re: Askalon - Nadzieja

Cassidy ustawił się z tyłu zgodnie z wolą brata mamrocząc coś o tępych nakoksowanych bucach, chamach nieskrobanych i paru innych rzeczach. Chwycił radio i nadał komunikat:
Tu Cassidy. Mamy coś. Możliwe że jest tu coś żywego. Idziemy to sprawdzić. Odbiór.
Nie wyłączył komunikatora, ustawił go jedynie tak, by szum z głośników był w miarę cicho, po czym pewnie chwycił broń, włączył latarkę i skierował ją nieco pod nogi, by nie narobić hałasu depcząc po zalegającym na podłodze syfie. Następnie ruszył za bratem...


Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

Offline

 

#15 2010-03-24 15:58:17

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Re: Askalon - Nadzieja

Bracia powoli mijali boksy biura, mijając leżące gdzieniegdzie szkielety obdarte do kości. Łkanie dochodziło wyraźnie z jednego z ostatnich boksów, znajdujących się pod przeszkloną ścianą. Poza odgłosami kobiecego szlochu w biurze było upiornie cicho, słychać było jedynie miarowy stuk obijającego się o szyby kabla, zwisającego gdzieś z wyższych pięter. Widoczność była dość dobra, ale słońce już prawie zaszło i jedynie ostatnie promienie rozświetlały sufit pomieszczenia. Podeszli pod sam brzeg boksu, teraz wystarczyło już tylko zajrzeć do środka, by sprawdzić kto się tam znajduje...


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.ninjanarutogra.pun.pl www.marynarzyk.pun.pl www.madriversteam.pun.pl www.tele.pun.pl www.gloriavictus.pun.pl